Rano nieco padało więc nasz plan aby ruszyć wcześniej i nadrobić zaległości niestety spalił na panewce.
Kościół w Pielicach.
Dalej pojechaliśmy przez Ogardy na Bobrówko.
Upalna pogoda nie sprzyjała do trzymania jakiegokolwiek tempa jazdy, co mocno rozdrażniło naszego tymczasowego kierownika, bo ten kierownik z powołania już dawno nie był z nami na rowerach.
Mały odwet 🙂
Wiadomo przecież, że po polu jeździ się lepiej 🙂
Po drodze można natknąć się na głaz Leżący Słoń.
Tymczasem Grzegorz postanowił dać nam kazanie, jak postępować aby nie drażnić Grelusa, aż nawet Viola usiadła w pierwszym rzędzie. Po pierwsze, nie zrywajcie śliwek z każdego napotkanego drzewa… 🙂
Pan Trytka zmienia ksywę na Pan Zupka. Pizzeria w Pełczycach godna polecenia.
Daj jednego!
Będąc w Jagowie sprawdzamy w jakim stanie jest znajdujący się tam dwór. Raczej bez zmian od ostatniej wizyty.
Dalej na Laskówko.
Piknik na jednym z miejsc widokowych na dolinę Płoni.
Jedziemy wzdłuż Płoni do Wołdowa i dalej do Płońska.
W Płońsku są ciekawe ruiny kościoła.
Przelewice.
Za Kosinem wjeżdżamy na drogę po nasypie kolejowym, która za jakiś czas zamienia się w szeroką, 3 metrową drogę rowerową.
Niezłe jaja były z szukaniem noclegu, bo tu nie, tam też nie, tu ściernisko, tam za wysoka trawa… ale w końcu się udało 🙂
Zbyszek znalazł sposób na to jak nie zmarznąć w hamaku, wystarczy nałożyć śpiwór na hamak 🙂
Rankiem na dzień dobry jedziemy do Brzeska aby zobaczyć Sanktuarium Maryjne.
Z zewnątrz bez szału, ale za to wewnątrz w części po renowacji, to perełka którą trzeba zobaczyć.
Dużo już zrobione, ale chyba jeszcze więcej do zrobienia, szczególnie że ściany kryją w sobie piękne malowidła.
Pyrzyce, retro kawiarnia 🙂
Dalej asfaltem do Starego Chrapowa i szybki zjazd na pola, co by skrócić drogę bo mieliśmy jeszcze trochę czasu w zapasie 🙂
Wandę instynkt wywiódł w pole i musiała się nieco wracać.
Gość na gapę.
Skrzyżowanie, więc szybka narada którędy dalej.
A dalej dotarliśmy do Małego Borzymia i nowo wybudowanej drogi rowerowej.
Potem malowniczy odcinek wijącej się po lesie szutrówki do Borzymia.
I znowu jesteśmy na asfalciku.
Dziewczyny chyba mocno się już z sobą zżyły, przyjaciółki nawet podczas snu 🙂
No i kolejna Boruszyńska przygoda za nami. Przez suszę nie było grzybów i kałuż, ale pewnie nadrobimy to w kolejnych latach 🙂
Najnowsze komentarze