Przez bunkry w Mamerkach i kanał Mazurski

Jedziemy na Mamerki, a po drodze zwiedzamy Kwaterę Wojenną Hansa Lammersa.

Dawać słońce, bo prąd się kończy 😉

Po drodze można natknąć się na sporo informacji o pobliskich atrakcjach.

Zwiedzanie zaczynamy od otwartych bunkrów w okolicach Mamerek.

Jest ich tyle, że niektóre sobie darujemy, za to Zbyszek żadnemu nie odpuścił 😉

A szczególnie tym, na które można było wejść 🙂

Poniżej transformatorownia.

Drugie śniadanie, chyba kończą się zapasy zabranych z domu słodkości własnej produkcji .

Dalej chcieliśmy do bunkra muzeum, ale niestety był jeszcze nieczynny, byliśmy o tydzień za wcześnie.

Za to bardzo sympatyczna Pani zabrała nas do otwartego muzeum U-boota oraz II wojny światowej.

I przyznać trzeba że historia agresji niemieckiej jest bardzo dobrze pokazana.

Tymczasem w Muzeum U-boota

Oblężenie Stalingradu, można powiedzieć początek końca Hitlerowskich Niemiec.

No jedynie atrapa Bursztynowej Komnaty, nie bardzo przypadła mi do gustu.

Jeszcze tylko szybko na wieże i jedziemy dalej.

Daleko nie dojechaliśmy, bo do pierwszej wiaty nad jeziorem gdzie ugotowaliśmy obiad i przeczekaliśmy niezłą ulewę.

Dalej pojedziemy wzdłuż Kanału Mazurskiego. Projekt połączenia jezior mazurskich z Bałtykiem powstał w I połowie XVIII w. W celu pokonania 111 metrów różnicy wysokości pomiędzy Łyną a Mamrami zbudowano (choć nie do końca) 10 olbrzymich śluz, w tym 5 po stronie polskiej.

Ścieżka wzdłuż kanału nie była łatwa, szczególnie dla cargo które po tych deszczach ciężko było utrzymać na drodze. Przeprawa przez most na drugą stronę kanału, też nie należała do najłatwiejszych.

Do tego po drodze napotykamy na mnóstwo powalonych drzew.

Żeby nie było, cargo było dość mocno obładowane

Zbyszek zamienił aparat na telefon i w końcu robi normalne zdjęcia 😉

Fiskarsy jechały cały czas na wierzchu 🙂

Pierwsza ze śluz Leśniewo Górne, na której już kiedyś byliśmy 🙂

Potem znowu błotoglina i to jeszcze pod górę. Tym razem cargo trzeba było już nieść, nie było innego sposobu.

Na szczęście widoki to wszystko rekompensowały.

Zadowolenie 100%, przynajmniej u Zbyszka 🙂

Potem znowu jakieś skróty, polami omijamy kolejne gliniane odcinki dróg.

Pod wieczór meldujemy się na polanie biwakowej przy jeziorze Rydzówka. Miejsce na tyle nam się spodobało, że zostaliśmy na nocleg.

Tym bardziej, że było też miejsce ogniskowe, a że temperatury zarówno w dzień jak i w nocy do najwyższych nie należały, to była okazja żeby się nieco wygrzać 🙂

No cóż, czasem tak bywa 😉

Śluza Piaski. Chyba jedyna skończona, ale urodą nie zachwyca.

Jadąc przez lasy dotarliśmy do przedostatniej śluzy Bajory Małe. Dobrze schowana w lesie, ale za to olbrzymia.

Zbyszek był mega zadowolony.

I na koniec dla zaliczenia wszystkich pojechaliśmy do ostatniej, najmniejszej śluzy Długopole.

Dalej kierunek wschód, jadąc wzdłuż granicy Z Rosją.

Od południa mijamy Rezerwat jezioro siedmiu wysp, choć było już kombinowanie, czy aby nie da się od może przejechać przez te jeziorka od północy… 😉

Co jakiś czas mogliśmy obserwować wydajną pracę Bobrów.

System zmywania po posiłku. Tak całkiem serio, to trawa bardzo dobrze wchłania tłuszcz, potem wystarczy tylko wypłukać i po sprawie 🙂

 

Noooo, takie budynki to prawdziwe dzieła sztuki.

Zbyszek ogląda kolejne miejscówki na nocleg.

Niestety tych pod rosyjską granicą nie było zbyt dużo, więc tym razem spaliśmy na skrawku trawy, na granicy pola i lasu. W nocy tuż nad głowami przeleciał nam helikopter pograniczników, chłopaki chyba sprawdzali czy mamy mocny sen 😉

Komentarze

komentarzy