Rankiem pakujemy namiot, który wieczorem znów tutaj rozbijemy, zostawiamy graty w samochodzie i idziemy powłóczyć się po okolicy. Kładką, która jest przy miejscu odpoczynkowym Świerkowiec przekraczamy rzekę Grabową i idziemy wzdłuż niej, raczej nie za bardzo trzymając się dróg ani przebiegającego w pobliżu niebieskiego szlaku, bo jest dla nas za daleko od rzeki.
Nieco się od niej oddalamy, gdy przychodzi nam ominąć Rezerwat Bagno Buszyńskie.
Hmmm, czy to strumyk górski?
W końcu niebieskim szlakiem docieramy do drogi wojewódzkiej 208 przy której znajduje się Rezerwat Wieleń. Strumień, który przez niego przechodzi w dolinie wąwozu, przypomina górską rzeczkę.
Miejsce dość dobrze nam znane, bo to nie pierwsza nasza wizyta. Ale tym razem bez rowerów jest dużo łatwiej 🙂
Dalej drogą w wykopie docieramy do kolejnej drogi, która kierujemy się na jezioro Wielin.
Idąc wzdłuż zachodniego brzegu docieramy do Wielina.
Była rzeka, to teraz czas na nasyp kolejowy. Jeżdżąc rowerami po tych terenach nie udało nam się jeszcze przejechać po całym nasypie, no bo nie zawsze było to możliwe, dlatego postanowiliśmy zrobić go na piechotę.
Czasem aż zachęcał żeby jednak wrócić na niego na rowerach, a czasem był tak zarośnięty, że mocno nam to odradzał.
Idealne miejsce na sylwestra pod mostem, kto wie może niedługo powtórzymy tamten rowerowy wypad.
Zbliżając się do Buszyna wychodzimy z lasu i naszym oczom pokazuje się najładniejszy widok na okolicę. Dużo lepszy od tego z punktu widokowego znajdującego się jakieś 500 metrów dalej.
Jest i nasz punkt widokowy, tylko brakuje tego kudłatego psa, który ostatnim razem zakochał się w Korbie i Pepi.
Schodzimy do wioski i co? I jest nasz piesek 🙂
Potem znowu ognisko, tym razem wróciliśmy jeszcze za dnia i poszło dużo szybciej i sprawniej, tym bardziej że już wiedziałem, gdzie trzeba iść po suche drewno.
Najnowsze komentarze