W okolicach j. Lubie

Po raz kolejny wróciliśmy nad j. Lubie.  W Gudowie zostawiliśmy nasz środek transportu i tradycyjnie ruszyliśmy zrobić pętlę dookoła jeziora.

Na dzień dobry sprawdzaliśmy przebieg zielonego szlaku, który jak się okazało różnił się od tego który był na OSM, różnił się bo Wojtek to już poprawił 🙂

Ścieżka przy krańcu jeziora raczej słabo nadaje się na rower dla osób początkujących, ale za to ma przynajmniej dwie ciekawe miejscówki na nocleg pod namiotem 😉

Omijając drogę wojewódzką pojechaliśmy przez Mielenko Drawskie.

Pierwsza miejsce odpoczynkowe od południowej strony jeziora i siup do wody 🙂

Nad jeziorem generalnie bez zmian, Kormorany dalej przesiadują w tym samym miejscu co ostatnio.

Ale pojawiła się za to nowa wiatka.

Punkt widokowy na jeziora, tuż przed Karwicami.

Tymczasem na skraju poligonu pojawił się jakiś dziwny nowy szlak niebieskiej rybki 😉

Jako że zawsze trzeba coś zmienić, tym razem nie pojechaliśmy na Sienicę tylko poszukaliśmy alternatywnych dróg przez las, którymi dotarliśmy do niebieskiego szlaku w kierunku Zatoni.

Obiadokolacja w Lubieszewie, a potem po raz kolejny omijając asfalt znaleźliśmy idealną miejscówkę na nocleg 🙂

Nie dość że był ładny widok, to 50 metrów wcześniej rosła sobie, a w zasadzie dalej rośnie śliwka mirabelka, no może uboższa już o jakieś 10 kg owoców 🙂

Skoro spaliśmy przy Lubieszewie to kolejnego dna postanowiliśmy spenetrować czarny szlak pieszy idący przez górę Lisicę do Złocieńca.

Sporo na nim malin i Barszczu Sosnowskiego.

Przed Kosobudami zjeżdżamy ze szlaku i jedziemy przez pola w kierunku środka powiatu drawskiego.

Już kiedyś tu byliśmy ze Zbyszkiem, ale fajnie wrócić po kilku latach w to samo miejsce.

Opłacało się także dlatego, że w pobliżu rosła czereśnia, która ciągle owocowała. Owoce może malutkie, ale słodziutkie.

Na koniec jeszcze do pełni szczęścia udało się nazbierać jagód i mogliśmy wracać do domu 🙂

Chcieliśmy jeszcze zjeść w Ryby Lubie, tym razem obiad bo byliśmy w porze obiadowej a nie kolacyjnej jak poprzedniego dnia, ale półtorej godziny czekania nas skutecznie odstraszyło. Skończyło się na lodach i gofrach 🙂

Komentarze

komentarzy