Żyjąc w czasach, w których nie wiadomo kiedy (czyli już prawie dzisiaj jak się później okazało) zabronią nam niemal całkowicie wychodzić z domu, zrobiliśmy sobie z Korbą niecodzienny, poranny spacer/wycieczkę na Łarpię w Policach. To jeden z tych zakątków w najbliższej okolicy, który z jakichś powodów ciągle nie został odkryty, no ale i na niego przyszedł w końcu czas.
Cel był jeden, wschód słońca, to oznaczało pobudkę o piątej nad ranem, szybki transport do Polic i udało się niemal idealnie, bo po kilku minutach czekania na horyzoncie pojawiła się czerwona kula ognia. Widoki były niesamowite, ale muszę przyznać, że miałem z rana wielki dylemat, czy na pewno mi się chce, na szczęście o tej godzinie nie myślałem racjonalnie i chciało mi się.
Pojawiło się słońce, a chwilę później stado sarenek.
Niemal przez całą wycieczkę trzymaliśmy się wału przeciwpowodziowego.
Człowiek zatrzymuje się w miejscu, na lewo dymiące kominy z Polic, a po prawej słońce ciągle nisko nad horyzontem oświetla brzegi Łarpii. Jak to możliwe, że tak blisko zakładów chemicznych znajduje się takie miejsce?
Dalej zwrot o 90 stopni i jedziemy wzdłuż Odry.
Szybkie odwiedziny brzegów Odry, całkiem fajna miejscówka na odpoczynek.
Koło miejsca załadunku amoniaku w Porcie Police znowu robimy zwrot o 90 stopni i jedziemy wałem w kierunku Polic.
W końcu też pojawiły się większe ptaki, gdzieś tam lądował Łabędź, a na poręczach leniwie siedziały Kormorany.
Port Morski Police, a za nim hałda fosforanów.
No dawaj, dawaj, bo się do pracy spóźnisz 😉
I znowu kontrast, skierujesz aparat w lewo a tam dymiące kominy, a po prawej ląduje sobie Czapla Siwa.
Ostatniego odcinka dla odmiany nie pokonujemy wałem przy Łarpii, ale drogą wzdłuż kanału, co także jest bardzo ciekawe dla oka.
Przed siódmą kończymy wycieczkę i mamy jeszcze całe pół godziny, żeby dotrzeć do domowego miejsca pracy. Trzeba powiedzieć, że to była fajna forma porannego spaceru i jak już minie czas tego wirusa, to trzeba będzie to kontynuować 🙂
Najnowsze komentarze