Wiślana Trasa Rowerowa i Velo Dunajec, czyli z Niepołomic do Tarnowa

Pojechaliśmy na nieco przedłużony weekend do Krakowa w celu przetestowania Douze, lepszego taczkowozu dla Alaski 🙂

9 godzin w pociągu z Alaską nie było łatwe, ale jakoś daliśmy radę.

Wieczorem odbieramy Wandę i Douze i ruszamy kolejnym pociągiem do miejscowości Staniątki, a potem już rowerami na szlak. Mieliśmy poszukać noclegu w pobliskim lesie, ale jakoś tak fajnie się jechało, że postanowiliśmy zwiedzić Niepołomice nocą.

A potem dojechaliśmy do początku Wiślanej Trasy Rowerowej, by w dorzeczu Wisły znaleźć nocleg. Jak się później okazało, był to bardzo dobry wybór. Dojazd na trasę (tymczasowo, do momentu zrealizowania kolejnej inwestycji) poprowadzony jest drogami po których pędzą dzikie stada kierowców.

Ale za to zaskoczyła nas następnego dnia, gdy popłynęła za rzuconym przez Krzyśka do wody kijem, czego nigdy dotąd nie robiła. Może w końcu przełamie strach przed pływaniem 🙂

Celem było dojechanie w pobliże Tarnowa, więc czekał nas cały dzień pedałowania.

Oznakowanie trasy bywało czasem nieco zaskakujące 😉

Na trasie co jakiś czas umieszczone są miejsca odpoczynku dla rowerzystów, z mapą, stojakami, ciekawą zadaszoną wiatą i małymi, nieporęcznymi śmietnikami umieszczonymi w ścianie kamieni. No cóż, albo nie zrozumieliśmy przesłania projektanta, albo nie nadążamy za jego kreatywnością. Co nie zmienia faktu, że te miejsca odpoczynku są bardzo przyjazne.

Po drugiej stronie Wisły jawi nam się Zespół Klasztorny Ojców Pijarów w Nowym Brzesku.

Trzeba powiedzieć, że jazda Douze to czysta przyjemność, szczególnie po asfaltowym szlaku rowerowym na wale przeciwpowodziowym. W porównaniu do Babboe, to maszyna wyścigowa.

Testowaliśmy wersję XL, do której w części bagażowej mieściły się: z tyłu dwie duże sakwy Crosso, z boku dwa małe Ortliby które zwykle jeżdżą na przednim kole oraz Alaska.

Wiślana Trasa Rowerowa w większości idzie po wale przeciwpowodziowym, czasami tylko prowadzi bocznymi drogami. Co natomiast było dziwne, że w zasadzie poza dwoma grupami rowerzystów nikogo więcej tam nie spotkaliśmy, a była w końcu sobota. Może dlatego, że pogoda była niepewna?

Krzychu zamienił rower, na skuter i loda 😉

Pomnik Kazimierza Wielkiego w Ujściu Solnym.

I nasza pozerka w Douze.

No to nadszedł czas na Wandę. Początki nie były łatwe 🙂

Ale chwilę potem śmigała, aż miło było popatrzeć i ciężko za nią było nadążyć. Jazda Douze przy pełnym obciążeniu z prędkością 25 km/h nie stanowiła problemu, czego nie możemy powiedzieć o bawole.

Oznaczenia szlaku są ulokowane zbyt blisko przejazdów przez wały, przez co są niszczone przez ciągniki.

 

Wisła momentami wygląda bardzo uroczo.

Po drodze można zjeść pyszny obiad w restauracji Myśliwska Szczecha, w m. Kopacze Wielkie.

Przy agroturystyce jest także pawilon, albo nawet dwa z ptakami oraz duży wybieg dla czworonożnych zwierzątek.

Wandzie jazda Douze spodobała się tak bardzo, że ciężko ja było z niego ściągnąć.

Docieramy do miejsca w którym Dunajec wpada do Wisły, choć patrząc na siłę prądów obu rzek odnosimy zupełnie odmienne wrażenie.

Wracamy na szlak zmieniając Wiślaną Trasę Rowerową na Velo Dunajec. Fajne jest to, że do wszelkich atrakcji obok szlaku  prowadzą nas drogowskazy.

Pomnik Bohaterów Września w Biskupicach Radłowskich.

W końcu przyszedł czas na Krzyśka i trzeba powiedzieć, że jemu Douze sprawiał najwięcej kłopotów, ubaw był po pachy. Zresztą podobnie było z Wandą, gdy znowu wsiadła na swój rower.

Zrobiliśmy tego dnia 92 km bez jakiegoś wielkiego zmęczenia, no za wyjątkiem Alaski, która niestety lekko przeholowała, a w zasadzie problemem była wiecznie asfaltowa nawierzchnia. Przy okazji zmieniliśmy nieco plany. Dojechaliśmy na kemping do Tarnowa by następnie kolejnego dnia z rana do Nowego Sącza udać się pociągiem. Jedyny minus był taki, że jak to na polskim kempingu bywa zawsze jest jakaś impreza, więc się nie wyspaliśmy.

Jeszcze tylko krótka przejażdżka w godzinach późno wieczornych po mieście.

Wały zarówno na WTR jak i Velo Dunajec w porównaniu z naszymi na Odrze są gigantyczne, więc nie dziwi możliwość zrobienia na nich trasy rowerowej o nawierzchni asfaltowej, przy jednoczesnym braku barierek 🙂 Sporo ciekawych miejsc dookoła, pięknych widoków, idealna trasa na miły rodzinny wypad na rowery. Kto wie, może za jakiś czas tu wrócimy na kolejny jej odcinek. Podobne ten za Tarnowem jest piękniejszy bo bardziej dziki.

Komentarze

komentarzy