Pojechaliśmy zrobić mały rekonesans dróg leśnych w Wolińskim Parku Narodowym celem ewentualnej przyszłej zmiany przebiegu szlaku wokół zalewu szczecińskiego, a także przy okazji poszukać złotej polskiej jesieni 🙂
Wyjazd w piątek wieczorem pociągiem do Wolina, a dalej na wcześniej upatrzone na mapie miejsce na nocleg. Czemu w piątek, a nie w sobotę rano, bo można się wyspać bez konieczności wczesnoporannej pobudki 🙂
No więc jazda po nocy po nieznanym, podmokłym terenie to wcale nie jest najlepszy pomysł, a już na pewno robienie skrótów po drogach których nawet nie ma na mapie. Ale jak zwykle udało się, znajdujemy małą polankę nad samym zalewem, co przy obecnej pogodzie grozi urwaniem głowy od wiatru.
Pogoda tego dnia była idealna, ale na kajty 😉
My tymczasem zmierzamy do Wolina.
Po drodze odwiedzamy jeszcze zorganizowane przez gminę miejsce biwakowania, na którym w zasadzie mogliśmy spać, ale nie pasowało nam to, że jest oświetlone.
Po drodze zawitaliśmy jeszcze na wzgórze wisielców – cmentarzysko kurhanowe z IX-XI w. które należy do najstarszych wczesnośredniowiecznych nekropolii na Pomorzu Zachodnim.
Wolin, zwiedzanie, zakupy, obiad i dalej w drogę 🙂
Dalej udaliśmy się śladem obecnego/przyszłego szlaku wokół Zalewu Szczecińskiego.
Który będzie niemal zbudowany od nowa.
Sułomino.
W końcu docieramy w okolice Wolińskiego Parku Narodowego
Migdałowe kuleczki mocy i domowe bounty dają nam dodatkowe siły.
W sporej części jedziemy szlakiem jakubowym.
No i odnajdujemy jesień 🙂
Z Karnocic udajemy się do Dargobądza i dalej w kierunku Łubczewa.
Wanda i jej pracowe nawyki 😉
Bruk za jakiś czas zmienia się w stary asfalt, by znowu przejść w bruk i doprowadzić nas do Wapnicy.
Atrakcja Wapnicy jest Jezioro Turkusowe powstałe poprzez zalanie fabryki kredy, czego po wojnie dokonali Rosjanie, grabiąc z fabryki co się da i ją doszczętnie niszcząc.
Chcieliśmy je objechać dookoła, aby dotrzeć na najwyżej położony punkt widokowy, ale tym razem na targanie rowerów po schodach namówić się nie dałem.
Z Wapnicy podążamy do Lubina, słynącego niegdyś z fabryki cementu.
Chcieliśmy odwiedzić znajdujące się na wzgórzu grodzisko, ale u nich już było po sezonie więc zostaje nam na pocieszenie Wzgórze Zielonka z którego rozpościera się widok na Wsteczna Deltę Świny, wodno-błotny kompleks przyrodniczy, archipelag około 40 wysp i kanałów o zmieniających się kierunkach przepływu wód, na skutek zalewania zalewu szczecińskiego wodami Bałtyku podczas sztormów.
Następnie wracamy w kierunku Sułomina jadąc niebieskim szlakiem pieszym, po drodze zjeżdżamy jeszcze zobaczyć Dąb Wolinianin, a raczej to co z niego jeszcze zostało.
Jadąc dalej niebieskim szlakiem docieramy do dobrej drogi szutrowej która idzie w kierunku Wapnicy wzdłuż linii wysokiego napięcia, no to już wiemy co będziemy chcieli jutro sprawdzić 🙂
My jadąc niebieskim szlakiem docieramy do obrzeży Wolińskiego Parku Narodowego, gdzie rozbijamy swój obóz. Jest około 19, więc aby nie dostać odleżyn od zbyt długiego spania mamy jeszcze czas na kolację o prawie dwugodzinną zabawę aparatem 🙂
Pół godzinki i zdjęcie gotowe 🙂
Przed nami kolejny piękny dzień 🙂
Choć czasem w oddali straszą nas ciemne chmury.
Wracamy na niebieski szlak.
W większości jest on przejezdny, jedynie krótki odcinek przed Karnocicami wygląda jak single track na którym czasami trzeba podprowadzić rower.
Ale za to jest bardzo malowniczy.
My 🙂
Tym razem w kierunku Wapnicy podążamy głównie śladem szlaku jakubowego.
Jesień tego dnia wydaje się być jeszcze bardziej okazała.
Dojeżdżamy do miejsca w którym wczoraj spotkaliśmy nasza drogę szutrową, uciekamy z niebieskiego szlaku i jedziemy wzdłuż linii wysokiego napięcia, licząc na to że droga doprowadzi nad do Wapnicy.
Niestety, aż tak dobrze nie jest, do Wapnicy dojeżdżamy tą drogą co wczoraj, ale omijając jeden odcinek po bruku, a więc jest lepiej 🙂
W Zalesiu rzutem na taśmę przed samym końcem sezonu odwiedzamy bunkier w którym mieści się muzeum broni V-3. W muzeum zgromadzonych jest sporo różnych eksponatów, ale najważniejsze jest to, że osoba która zajmuje się turystami jest specjalistą w swoim fachu i potrafi w ciekawy sposób opowiedzieć o tym, z czym rzeczywiście mamy do czynienia, czyli śmiercionośną bronią z roku 1944 (V3) której nie byłaby w stanie powstrzymać obecna amerykańska tarcza antyrakietowa. # miesiące zabrały Hitlerowi, aby z Londynu zostały tylko gruzy.
Jednym z eksponatów jest karbidowa lampka rowerowa.
Tutaj kiedyś była jedna z wyrzutni.
W Międzyzdrojach przychodzi czas na obiad.
Jedziemy dalej w kierunku Świnoujścia, skąd będziemy chcieli wrócić pociągiem do domu.
Kilka bunkrów po drodze.
Punkt widokowy na Stanowisku Dowodzenia Baterii Goben, otwarty w czasie prowadzenia obserwacji lasu czyli od kwietnia do września w godzinach od 9-17 🙁
W okolicach Gazoportu trafiamy nad morze.
Coś nam timing nie bardzo wyszedł 🙂
Jako że do pociągu zostało nam jeszcze trochę czasu, odwiedzamy ostatnia atrakcję, czyli Fort Gerharda.
W którym osobliwą atrakcją są kozy 🙂
W głównym budynku mieści się pięknie zorganizowane muzeum, w którym jest mnóstwo ciekawych eksponatów.
Jeszcze rzut oka na organizację ruchu i jedziemy na dworzec.
A tu taka niespodzianka, no to będziemy mieli „przyjemność” zareagować, bo tak być nie może.
W pociągu „spotykamy” starych znajomych… ależ ten szlak jakubowy chodził za nami przez cały weekend 🙂
To była owocna wycieczka 🙂
Najnowsze komentarze