Wycieczka w celu niezmarnowania popołudnia przed komputerem. Wanda wyjechała, więc mając nic do roboty (żadnych zadań od żony) udałem się z Alaską na Żółty Szlak Gocławski, odwiedzić miejsca w których dawno nie bywałem.
No to sobie pobiegamy, a pieseł jak zwykle zadowolony 🙂
Szlak z jednej strony ma swój początek na Warszewie koło kościoła, a potem idzie przez Podbórz i Wodozbiór do Wieży Gocławskiej, kończąc się u jej podnóża przy pętli tramwajowej na Gocławiu.
Po drodze mijamy pomnik upamiętniający poległych podczas I Wojny Światowej sportowców ze Związku Gimnastycznego i Sportowego Szczecin-Drzetowo, a także można zapoznać się z dość ciekawą historią samego pomnika, który z racji niemieckich napisów był po II Wojnie Światowej obiektem niepożądanym.
Kolejny krótki przystanek to wieża widokowa na Wodozbiorze.
Ta wieża 🙂
W zasadzie nie ma wycieczki podczas której Alaska nie pogna jak szalona za jakąś zwierzyną.
Przeprawa przez wąwóz w Dolinie Strumienia Grzęziniec.
Pozostałości po moście.
I sam strumień.
W pobliskich lasach jest sporo pozostałości po starych niemieckich zabudowaniach.
Później szlak przecina Szosę Polską, a może to jeszcze ulica Pokoju.
Zanim jednak przez kolejny las dotarliśmy do wieży, postanowiliśmy sprawdzić widok z punktu widokowego przy ul. Górskiej.
I było warto.
I jesteśmy przy wieży.
Szlak następnie schodzi w dół do Gocławia, ale patrząc na miny tubylców uznaliśmy, że nie będziemy opuszczać lasu, tylko zawrócimy i wzdłuż torów udamy się w kierunku domu.
Po drodze odwiedziliśmy jeszcze schron przy ul. Świętojańskiej, w którym się bywało za czasów harcerstwa.
Ostatni widok na stocznię i gnamy ile sił w nogach do domku. To było miło spędzone popołudnie.
Sam przebieg szlaku ma długość około 12 km, ale atrakcji na nim co nie miara, więc gdyby kogoś tam jeszcze nie było, to szczerze polecam.
Najnowsze komentarze