Krótka popołudniowa wycieczka rowerowa z cyklu aby nie zmarnować pięknego popołudnia w domu oraz wybiegać psa po lesie, a przy okazji pokazać Wandzie klify koło Trzebieży. Bo jak to się stało, że jeszcze tam nie była?
A więc zaczynamy od wykąpania Alaski i uciekamy z Trzebieży przed całą plaga latającego paskudztwa, nieco większego od komarów, ale na szczęście nie gryzące, choć bardzo dokuczające.
W drodze na klif.
I jesteśmy na miejscu.
Niestety na klifie jak i samej plaży owadów równie dużo, więc szybko się stąd ewakuujemy.
Ruszamy dalej czerwonym szlakiem w kierunku Trzebieradzy.
W międzyczasie jeszcze jedna wizyta na plaży, na której nie chodzi się po piasku, a po wylegujących się owadach.
Szlak ze względu na przeprowadzoną i chyba ciągle prowadzoną wycinkę niestety miejscami dość trudny do przejechania rowerem.
W Trzebieradzy oglądamy zza płotu odnowiony pałacyk.
Następnie zahaczamy jeszcze o OW Brzózki i wracamy boczną drogą asfaltową do Trzebieży, gdyż ze względu na dość późną porę coraz zuchwalej zaczynają grasować komary.
A tak wygląda szczęśliwy pies po wybieganiu 🙂
Najnowsze komentarze