Biebrzański Park Narodowy

Z Kiermusów ruszamy w kierunku Strękowej Góry, aby przejeżdżając tam przez Narew wjechać Carską Drogą do Biebrzańskiego Parku Narodowego. Trochę po Green Velo, ale raczej własnymi szlakami, nieco bardziej dla nas atrakcyjnymi, bo obfitującymi w brody i szutrowe drogi.

Nasze degustatorki 🙂 Będą się nadawały, czy nie będą? Dobra weźmy kilka do skrzyni, będą na śniadanie do ryżu.

Był bród, a raczej brodzisko, ale była też gibająca się kładka więc postanowiliśmy z niej skorzystać, co wcale nie była takie łatwe.

No zależy jeszcze dla kogo.

Za to Korba zaliczyła bród tyle razy, że wyszło jakbyśmy wszyscy przez niego przeszli 🙂 przejście przez bród nie było trudne, ale przerażała nas piaskownica która się za nim znajdowała.

Tu także mają stare rozsypujące się mosty, ale bardziej drewniane niż stalowe.

Hmmm, kto wie może za jakiś czas 🙂 na przewożenie Bullita byłby idealny.

Na Carskiej drodze Wanda daje pokaz zakładania buffki podczas jazdy na rowerze, a że nie potrafi jechać bez trzymanki pozostaje jej do dyspozycji tylko jedna ręka 🙂

I co, ja nie dam rady?

Jeden z punktów widokowych na Biebrzański Park Narodowy znajdujący się na torfowisku.

Żeby nie zachowywać się jak większość turystów przejeżdżających przez Biebrzański PN tylko Carską Drogą, zjeżdżamy szlakiem w sam jego środek, aby dotrzeć do kolejnych wieży widokowych. Na początek trochę piasku.

Potem jakby bardziej miękko i jeszcze bardziej miękko.

A że jedziemy w tempie idącego człowieka, a słońce już niemal zniknęło za horyzontem i w zasadzie i tak już wiele nie zobaczymy, postanawiamy zrobić mały odwrót. Tym bardziej że jeszcze musi sobie znaleźć miejsce na nocleg poza granicami PN.

Żeby jednak nie wracać tą samą droga nadrabiamy nieco po jakimś lokalnym szlaku pieszym.

Dziewczyny Wasze zdrowie.

Przejechaliśmy jeszcze kilka km po Carskiej Drodze w okolice Dobarza, uzupełniliśmy w restauracji zapasy wody i znaleźliśmy na skraju lasu odpowiednią miejscówkę na nocleg. Rano odwiedził nas leśniczy mówiąc żebyśmy tylko ogniska nie palili, a śmieci możemy zostawić. Patrząc na suszę jaka wokoło panowała nie mieliśmy w planach palenia ogniska, a tym bardziej zostawiania śmieci. Nigdy ich nie zostawiamy, a czasami zabieramy nawet więcej niż sami przywieźliśmy. Dziwny jest nasz kraj.

Korba szalała od samego rana.

Oto hipnotyzujący kijek.

W nocy ryczały jelenie, ale to chyba raczej nie ten.

Poszedł Zbyszek na dwójeczkę, przyniósł grzybów choć garsteczkę.

No to zaczęło się zbieranie na całego. O tam, tam. Wyjaśniając, my nie zbieramy grzybów chodząc po lesie, ale tylko te które widać z roweru i ich najbliżej sąsiadujących kolegów.

Przejazd przez las to nie to samo co Carska Droga.

Zadowolenie 100%. Prawdziwek i dwa rydze.

Dojechaliśmy do Olszowej Drogi, uzupełniliśmy wodę, poszliśmy jeszcze do znajdującej się tam mleczarni po mleko, a w tym czasie dziewczyny nazbierały koło płotu prawdziwków. Za płotem znajdowało się opuszczone domostwo i kolejne prawdziwki. No to akcja. Poczekaj Zbychu ktoś jedzie.

Dobra teraz 🙂

Dalej jedziemy do ruin koszar przy Twierdzy Osowiec Fort IV.

Koło ruin prochowni postanawiamy jednak w końcu zrobić obiad. A ponieważ standardy żywieniowe u nas są wysokie zaczynamy od kanapek z prawdziwkami smażonymi z czosnkiem, oraz smażonych rydzów.

Potem zabieramy się za obróbkę podgrzybków. Część pójdzie na sos, a część do zupy.

Nic nie może się zmarnować.

Zupa, tak w restauracji powinna wyglądać zupa grzybowa. Tak, była tam też woda 😉

Obok prochowni znajduje się tez punkt widokowy.

Dalej już zwiedzamy ruiny koszar.

Oj nie było łatwo tego wysadzić.

Zbychu nasz śmiałek zdobywca wszystkich skałek 😉

Ze względu na małe zaległości czasowe korygujemy trasę i jedziemy prosto do Goniądza.  oddali widać wieże Kościoła pw. św. Agnieszki.

Punkt widokowy na Park Narodowy.

Dalej jedziemy na zakupy do Moniek (nudny asfaltowy odcinek) i potem już w zasadzie na poszukiwanie noclegu, najlepiej nad Nareślą. Las przed Dudkami mi nie pasował, przy rzece było ciężko o nocleg więc tak sobie trochę po nocy krążyliśmy, aż w końcu upatrzyliśmy niemal idealną miejscówkę na polanie w pobliżu mało ruchliwej drogi.

To nie koniec grzybów na dzisiaj, bo na kolację kuchnia serwowała kotlety z Kani 🙂

Biebrzański PN jest super, ale zobaczony od środka, a nie poprzez przejechanie się Carską Drogą, na której pomimo ograniczenia prędkości, kierowcy rzadko stosują się do przepisów. Przed nami dla odmiany od parków narodowych – Puszcza Knyszyńska 🙂

Komentarze

komentarzy