Połczyńska Garda

Połczyńska Garda po raz kolejny, ale tym razem pełna pętla, jednak na pusto, bo we dwójkę z bagażami moglibyśmy nie podołać do zmroku 😉 Plany na weekend były nieco inne, ale skoro zazieleniły się już buki, a jest jeszcze w miarę względna przejrzystość na okolicę, to trzeba było to zrobić. Poza tym, po tym całym zamieszaniu z ograniczaniem wychodzenia to człowiek od razu idzie na całość.

Zaczynamy z miejsca odpoczynkowego pomiędzy j. Krąg a j. Długie i  jedziemy na południe po zachodniej stronie j. Długie.

No z tym jedziemy, to na tej wycieczce bywało baaaardzo różnie.

Już pierwsze podjazdy dają się we znaki, ale Wanda póki co jeszcze dzielnie walczyła.

Trzeba przyznać że szklak został przygotowany do sezonu, bo ścieżki są bardzo dobrze wysprzątane z gałęzi i liści.

Widok na drogę wojewódzką nr 163, jakieś 50 metrów przewyższenia.

Tomek ratuj!!! No cóż była ściana.

Dobra dalej już pójdę sama.

A jednak nie pójdę. Tomek!!!

Co poszło nie tak. Co robię źle??? Hmmm… i kto wymyślił aby tu przyjechać? 😉

Może następnym razem pójdziemy na piechotę, co będziemy rowery wnosić 😉

No ale potem wszelkie zjazdy wynagradzają cały ten trud.

A jak było z górki to zaraz pewnie będzie pod górkę 🙂

Korba już nieco znudzona tempem naszej wycieczki.

Bardzo fajne odcinki do jazdy są pomiędzy j. Głębokim a j. Małym.

Ściana w dół, krótka ale stroma, był moment, że zrobiło mi się ciepło 🙂

Przejeżdżamy na drugą stronę dw 163 i jedziemy na północ. Ten odcinek częściowo już znamy i chyba jest łatwiejszy od tego po drugiej stronie.

Jest i nasza ściana pod którą w trójkę ledwo wepchnęliśmy Zbyszka rower.

Po lasach, szaleją za to kolesie na motorach crossowych. Ja wiem, że tereny tu są bardzo fajne, ale czy oni naprawdę nie rozumieją co robią źle? Ale fakt, że jak nas wcześniej mijali na ścieżce, to zachowali się bardzo ładnie mocno ograniczając prędkość, tak aby dla wszystkich było bezpiecznie.

Kolejna ściana w dół do pamiętnej przeprawy przez strumyk.

Wąwozy które się tu mija są zjawiskowe. Szczególnie teraz gdy drzewa już się zazieleniły.

Zjazd do jeziora Krąg. W zasadzie tutaj są dwa szlaki, zielony i czerwony. Staraliśmy się trzymać zielonego, ale tutaj nagle zniknął i był tylko czerwony, no ale nic jedziemy dalej.

Ale po powrocie na drogę okazuje się że jesteśmy na zielonym. Hmm…

Znowu przeprawa przez dw 163 i znów pniemy się pod górę, w kierunku wsi Czarnkowie, by tuż przed nią skręcić w lewo.

Ostatnia ściana. Chyba najgorsza, na szczęście w dół. Długa i momentami bardzo stroma. Wcześniejszy podjazd wydawał się trudny, ale on był króciutki a tutaj trzeba było się mocno nagimnastykować. Jedyna z której nie zjechałem, bo momentami miałem niezłego stracha, albo zbyt mało umiejętności, a do szpitala mi nie spieszno.

Połczyńska Garda to świetna trasa mtb, momentami bardzo trudna, ale za to bardzo piękna i warto się tu wybrać, choćby na spacer. Trasy są dwie, możne je sobie modyfikować, także przez ścieżki nad samymi jeziorami które do trasy nie należą, więc nie pozostaje nic innego jak za jakiś czas znów tutaj wrócić 🙂

Komentarze

komentarzy