Pętla Myśliborska

Przyszedł długi (rowerowy) weekend, więc czemu nie skorzystać z okazji do izolacji w lesie 🙂 Tym razem padło na okolice Myśliborza, gdzie zostawiamy auto, by wrócić do niego po skończonej trasie.

No to najpierw przez pola, na których królował kwitnący rzepak.

Doliną Myśli warto przejechać też ze względu na malownicze krajobrazy.

Nad rzeką Myślą postanowiliśmy poszukać pozostałości po znajdującym się tam kiedyś młynie, niestety wiele z niego nie zostało.

Ale za to było nieco jadalnych roślin 🙂

Kolejny młyn był w Zarzeczu, ten ma się dobrze, choć został zaadoptowany na warsztat samochodowy.

Jadąc ciągle wzdłuż Myśli trafiamy na fajną miejscówkę nad Jeziorem Białym, gdzie znajduje się leśne miejsce biwakowania, idealne na zimę, bo w sezonie pewnie zawsze znajdzie się chętny na przyjazd autem nad jezioro. A w pobliżu kwitły sosny, ich młode pędy nadają się na sok, a także do jedzenia.

Mówię do Wandy, zobacz jaka fajna łąka, a ona na to: nooooo, zobacz ile żarcia!!! No to poszliśmy nieco poskubać nierozwiniętych pączków Mniszka Lekarskiego, jako dodatku do kolacji.

Nasyp starej linii kolejowe Myślibórz – Gorzów Wlkp. Niestety nie bardzo zachęca do jazdy na rowerze.

Dalej jechaliśmy do przejazdu pod S3 w okolicach wsi Jastrzębiec. Po drodze mijamy stary drogowskaz (ciekawe czy odnowione malowanie, czy tak się zachował) i pozostałości dwóch nagrobków.

Dalej jedziemy na wschód do Kłodawki, a potem wzdłuż rzeki i stawów hodowlanych.

Wanda w poszukiwaniu miejsca na nocleg.

Idealna miejscówka czekała na nas nad jednym z kolejnych jezior przed Marzęcinem. Cisza, spokój, brak śmieci i co za tym idzie ludzi, i tylko mnóstwo gadatliwych ptaków 🙂

Co prawda wieczorem odwiedziły nas cztery psy, pewnie z pobliskiej miejscowości, ale nie były nami zupełnie zainteresowane. Raczej węszyły za Korbą, ale ta już grzecznie spała w namiocie, taki z niej pies obronny 😉

Smażone na oleju żuczki. No dobra, nierozwinięte mlecze, jako dodatek całkiem niezłe, choć trochę gorzkie, ale może to dlatego że zbyt dużo czasu spędziły na patelni.

Kierunek Marzęcin, do wioski której już nie ma, ale została po niej pamięć i kilka pamiątek.

A jeszcze poniżej „dobry przykład”, jak nie robić takich pamiątkowych głazów. nawet nie chodzi o literówkę, ale o to że nic nie widać a mapa jest zupełnie nieczytelna.

Źródło Marii, dawnej mieszkanki.

Tablica pamiątkowa – Erika Sommerfeld, 9 letniej dziewczynki która zginęła po podpaleniu wioski przez Sowietów, po tym jak rozbili w pobliżu wojska niemieckie.

W drodze do lapidarium przejeżdżamy przez kolejne miejsce biwakowania nad jeziorem.

Pomnik leśniczego Forsterdenkmal, który zginął pobity przez kłusowników, których złapał na gorącym uczynku.

Rezerwat Przyrody Dębina mieszczący się przy Kłodawskim Kanale.

Potem przez nieco podmokłe łąki poszukać kolejnego mostu na kanale.

Z wybudowaniem asfaltowej ddrki przez leśnicy mają  problem, ale z autostradą do wycinki drzew to już nie… 🙁

Dwór barokowy z XVIII w. w miejscowości Karsko.

Za nim ruiny zamku obronnego.

A z niego widok na drugą stronę dworu.

Smażona rzodkiewka? Czemu nie 🙂

Miejsce odpoczynku w okolicach Rychnowa. Co poszło nie tak??? Może wszystko 😉

Droga rowerowa z Dzikowa do Barlinka. Jechało by się, ale może innym razem, tym razem w kierunku Równienka pojedziemy drogą na skróty.

Po minie Wandy widzę, że chyba nie ma drogi na skróty.

A jednak była 🙂

I jeszcze jedna, tak jednak nieco gorszej jakości.

Krótka sesja w sadzie i jedziemy dalej do Jaru Liberta.

Wanda miała w planach przejść go z rowerem, no bo z góry to chyba damy radę. Chyba zapomniała jak on wyglądał, gdy byliśmy tu kilka lat temu.

Na niektórych podkładach map w telefonie wygląda bardzo interesująco.

Teraz to prawdziwa dżungla, co prawda zarośnięta mnóstwem ciekawych roślin, ze sporą ilością głazów i niestety powalonych drzew. Rowery zostają na górze, bo ciężko to jest przejść nawet bez nich.

Wanda, ten głaz się do mnie uśmiecha!!!

No to zaczynamy wyścig z czasem. Zdążymy znaleźć miejsce i się rozbić, czy nie zdążymy. Pomysłem była miejscówka nad j. Głębokim, ale miejsce kiepskie i pojawili się jacyś randkowicze w Fordzie Ka, więc poszukaliśmy sobie łączki nieco dalej. I zdążyliśmy.

Miejscowe krowy nie reflektowały na odwiedziny.

No to kierunek Myślibórz, najpierw wzdłuż pasma jezior a potem kierunek Jesionowo.

Cmentarz w Dziedzicach. Nie wiem co było większa atrakcją, czy pamiątkowy nagrobek czy bawiące się koło nas zające.

Z okolic Przytorzyska do Sulmierza jedziemy po budowie kolejnego odcinka ddrki trasy Pojeziernej.

Wymiana spojrzeń.

Stary kościół w Giżynie.

I kaplica cmentarna po drugiej stronie miejscowości.

Przeprawiamy się przez S3 i jedziemy do Renic zobaczyć miejscowy pałac, w którym mieści się ośrodek szkolno wychowawczy.

Przejeżdżając przez pałacowy park mijamy zabytkową wieże ciśnień.

Krajobrazowo, to całkiem ładne tereny.

Reklama dźwignią handlu… i usług 😉

Ostatnie kilometry chcieliśmy pokonać nasypem kolejowym, ale leżące grube kruszywo nas mocno zniechęciło.

Jeszcze tylko rzut oka na wiatrak znajdujący się w pobliżu naszego auta i możemy wracać do domu. Jak widać w nawet potencjalnie nieciekawych i mało turystycznych rejonach naszego województwa, można znaleźć sporo ciekawych miejsc 🙂

Komentarze

komentarzy