Tym razem kierunek lubuskie. Wieczornym pociągiem pojechaliśmy do Rzepina, a plan na wieczór był prosty, wjechać do lasu i poszukać odpowiedniego miejsca na nocleg.
Taki znaleźliśmy nad Ilianką, niedaleko Dębu Piast. W nocy nieźle przymroziło gdzieś koło piątki poniżej zera, co było tym bardziej odczuwalne przy okolicznych rozlewiskach.
Po młynie zostało wspomnienie, a skoro droga także nam się nieco skończyła, więc wybór miejsca na nocleg był oczywisty.
Kilkadziesiąt metrów dalej jest Dąb Piast. Można by powiedzieć idealna miejscówka na nocleg, gdyby nie to że jest to skrzyżowanie dróg leśnych.
Przy dębie wjechaliśmy na Bobrowy Szlak biegnący wzdłuż strumienia.
Bardzo fajny szlak, z kilkoma mostkami, ładnie meandrującym strumieniem i położonymi wzdłuż niego miejscami do odpoczynku.
Coś czuję, że wrócimy tu wiosną i chyba wiem gdzie tym razem będziemy nocować.
Przed dojazdem do Arboretum zrobiliśmy jeszcze mały przystanek na rekreację.
Bocznym wejściem, tylko te były jak się później okazało otwarte, weszliśmy do Arboretum na małe zwiedzanie.
Ni to wieża widokowa, ni to ambona, a obok zagroda pokazowa dzików. Ale te smacznie spały sobie w środku.
Objechaliśmy teren, aby wejść tam razem z rowerami, ale brama główna była zamknięta.
No nic, po raz kolejny zostawiliśmy rowery za płotem i poszliśmy na kolejny spacer.
Spory teren, dużo miejsc do odpoczynku, dużo wody wokół i rzadko spotykane okazy drzew sprawiają, że Arboretum jest warte odwiedzenia, szczególnie wiosną.
Przy Arboretum znajduje się także parking leśny z wiatkami, miejscem ogniskowym, toaletą oraz dużym wigwamem.
Bobrowy szlak niby się skończył, ale dla nas tak naprawdę się zaczął, bo w końcu było widać drzewa powalone wskutek ich działania, a nie innych sił natury.
No to zaczynamy pchanie przez bagna.
Po drodze mijamy kolejne niewielkie jeziorka. Miejsce odpoczynku przy j. Oczko.
Przy jeziorze Popienko znajduje się taka chatka, ale zakluczona. Ciekawe do kogo należy. Świetna miejscówka do odcięcia się od życia w dużym mieście.
Wieczorem znaleźliśmy dobre miejsce na nocleg, zrobiliśmy tosty i uciekliśmy do namiotu, aby dokończyć odsypianie poprzedniego tygodnia.
Po śniadaniu ruszyliśmy dalej. Celem był Kowalów, skąd mieliśmy wrócić pociągiem do domu.
Widać naszą linię kolejową, wzdłuż której będziemy się przez chwilę poruszać.
Bagna Biskupickie.
Nad j. Sułek, kolejne fajne miejsce odpoczynkowe z identycznym olbrzymim wigwamem jaki spotkaliśmy goło Arboretum. Poza tym Tańcbuda – aż się prosi żeby tu kiedyś swinga zatańczyć 🙂
Dalej były ruiny młyna i przepust, który już niedługo nim nie będzie i szukanie drogi, która miała charakter zanikający.
Ale udało się, bo dla ułatwienia ktoś oznaczył jej przebieg puszką po piwie.
Dalej to samo co zawsze, bagna, pomniki przyrody i przecinające drogę strumienie.
Smogórze Drzecińskie. W sezonie obok tego kaskadowego spadku wody znajduje się agroturystyka z knajpą, a także stadniną koni.
Kiedyś atrakcją było także jezioro, ale obecnie nie można tego powiedzieć.
Pomnik upamiętniający poległych w I WŚ w Drzecinie.
Ostatni odcinek specjalny wzdłuż jeziora przy Starych Biskupicach i dalej przez las do Starkowa, a na koniec już tylko asfaltem do Kowalowa.
W lubuskich lasach tak jak u nas w województwie, drzemie spory potencjał do wycieczek rowerowych po bardzo ciekawych terenach. Jak nic trzeba będzie wrócić tu na wiosnę, a kto wie, może nawet i wcześniej.
Najnowsze komentarze