W okolicach Bornego Sulinowa

Po raz kolejny wróciliśmy do Bornego Sulinowa, no ale okolica jest na tyle ciekawa, że jest gdzie i po co wracać.

Ruszamy sami w kierunku punktu widokowego w pobliżu Laskowe Góry, gdzie mają do nas dołączyć Grelusy z Andrzejem i Czarkiem.

Dojazd pożarowy nr 11 nie jest łatwy, bo sporo na nim piasku. Obstawialiśmy że na tej górce nasze chłopaki na ich rowerach z cienkimi oponami, to już na pewno będą pchać rowery. Okazało się, że się myliliśmy. Oni nie dotrwali nawet do tego miejsca, tylko musieli zmienić trasę i poszukać innej drogi, bo rowery nie bardzo chciały jechać do przodu.

Jedyne czego się obawialiśmy to zwalonych drzew. Ale okolice Bornego to przede wszystkim młodniki, więc nawet jak coś leżało, to było to niewielkie i łatwe do pokonania.

Wrzosowa droga. Trzeba będzie tutaj wrócić w odpowiedniej porze, co prawda będzie wtedy bardziej piaskowo, ale też bardziej kolorowo.

Jest i nasz punkt widokowy, na którym czekaliśmy na resztę ekipy.

Planem minimum był nocleg koło Nadarzyc, maksimum Rezerwat Diabli Skok (Grelus niczym Zbyszek zaplanował trasę na ponad 80 km), a wyszło jak zawsze, czyli zrobiliśmy ledwie połowę planu minimum, cofając się na miejsce odpoczynkowe koło Gołogóry. Dużo miejsca, parking dla aut, kilka wiatek ze stołami, miejsce na ognisko,  całość dobrze schowana od wiatru do tego w obrębie Zanocuj w lesie. Idealnie 🙂

Rano ruszyliśmy w trasę.

Po raz kolejny mijamy punkt widokowy i kierujemy się na Kłomino.

Po drodze zaliczamy poligon strzelecki dla czołgów.

Andrzej wdał się w rolę przewodnika i wytłumaczył jak to działało.

Można tu było sprawdzić celność działa.

Droga do Kłomina nie była usłana różami, raczej błotem.

Po drodze Grelus jeszcze uprawiał krzaking w poszukiwaniu pozostałości po domu zarządcy Kłomina.

W Kłominie wiele z miasteczka już nie zostało, ale to co się ostało jest w całkiem niezłym stanie.

Jak dobrze pamiętam w tym budynku ktoś kiedyś oferował noclegi. Ale to już chyba historia.

Za to ten żółty jest na sprzedaż.

Krótka przerwa nad oczkiem wodnym i ruszamy dalej.

Cmentarz Stalagu 302.

Znajduje się tutaj ścieżka edukacyjna, która prowadzi przez znajdujące się w okolicy miejsca pamięci, przy okazji informując o historii związanej z obozami.

Stary most kolejowy nad Piławą.

Nadarzyce. W miejscowości kiedyś funkcjonował sklep, ale to było kiedyś.

Kierunek obiekt 3002 czyli dawna składnica rosyjskich głowic atomowych. Patrząc na to co się dzieje na Ukrainie, to można powiedzieć że historia chyba ma zamiar zatoczyć koło.

Bez pomysłu na nocleg pojechaliśmy do Sypniewa, zrobiliśmy zaopatrzenie w miejscowym Dino i ruszyliśmy do lasu.

Po drodze jeszcze piękny zachód słońca i szybko spadająca temperatura.

Tym razem idealnym miejscem była leśna przecinka.

Poranek piękny ale mroźny. Chwilę po tym jak odskrobałem termometr, znaczy się licznik, wskazywał minus 6,7.

No to wracamy, kierunek Borne.

Najpierw dotarliśmy do płytówki, a potem prosto do miejsca naszego pierwszego noclegu.

po drodze Wrangel. Bunkier i jednocześnie punkt widokowy.

Koło dostrzegalni pożarowej robimy skok w bok, co by Grelus mógł sprawdzić jakieś tajemnicze miejsce w lesie. A potem kawałek dalej jeszcze szukamy pozostałości po starym kościele.

Ostał się za to jeden z nagrobków na pobliskim cmentarzu.

Już niemal ostatnia prosta do Bornego Sulinowa..

To było jak spotkanie z wojenną historią w czasie gdy za naszą wschodnią granicą prawdziwa wojna właśnie się toczy. Miejmy nadzieję, że w tych lasach rosyjskich czołgów już nie spotkamy.

Komentarze

komentarzy