Kolejny nasz weekend z Olą, Kubą i Pepi. Tym razem tras przebiegała niemal cały czas wzdłuż wody, bo najpierw z Goleniowa na południe wzdłuż Iny, a potem po przedarciu się do Czarnej Łąki pojechaliśmy wałami przeciwpowodziowymi wzdłuż jeziora Dąbie do… Iny i z powrotem do Goleniowa.
Pierwsze zetknięcie z Iną mieliśmy już w samym Goleniowie, ścieżka momentami nieco zarosła, ale przynajmniej były fajne widoki parującej wody, co zwiastowało nam chłodny wieczór i jeszcze zimniejszą noc.
Pierwsze co zrobiliśmy po dotarciu na miejsce noclegowe, to rozpaliliśmy ognisko i zagotowaliśmy kociołek herbaty.
Zrobiło się ciepło i przyjemnie, więc jak zwykle szybko spać nie poszliśmy.
Ranek był mglisty, a przez to taki trochę magiczny.
Krótka odprawa i ruszamy na szlak w kierunku miejscowości Zabród.
Kawałek za miejscowością, nad kanałem jest równie fajne miejsce na nocleg, ale to może następnym razem 😉
Kuba znalazł dla Pepiszona nową obrożę, która idealnie komponuje się z jej wystającymi żebrami.
Ruiny młyna w Bączniku.
Przed przekroczeniem Iny idziemy sprawdzić jaki widok jest na dolinę Iny z nowo powstałej tu wieży widokowej.
Po przekroczeniu Iny skręcamy w prawo, mijamy stary cmentarz i nieco dalej w lewo zielonym szlakiem pieszym kierujemy się na Kliniska Wielkie.
Kuba, podobnie jak Wanda, uskutecznia ubieranie się podczas jazdy na rowerze, z tym że level wyżej, bo z ciągnącym rower psem 🙂
Im bliżej Klinisk tym na szlaku więcej piachu.
Przeprawa przez S3 po jeszcze nie ukończonej kładce.
Potem lasem na Pucice i po kolejnych dwóch km meldujemy się w Czarnej Łące nad j. Dąbie.
Dalej szutrowym szlakiem rowerowym Blue Velo jedziemy do Lubczyny na lody.
Siedząc na plaży obserwujemy co chwilę wyskakujące z wody ryby.
Dasz jej liza, a ona gryza 🙂
Ostatni odcinek tego dnia przed nami to kierunek Betonowiec.
Mimo że ta część szlaku jest jeszcze w budowie, w zasadzie jak całość na wałach przeciwpowodziowych, to pomimo braku jej ukończenia ruch jest tutaj dość spory, o czym świadczy wydeptana już ścieżka przy zwalonym na wał drzewie.
Zakłady Chemiczne Police.
No i jesteśmy. Miejsce przy samym Betonowcu jest zajęte, czego w zasadzie się spodziewaliśmy, ale te niedawno przez nas odkryte było wolne, na co mocno liczyliśmy.
Tego dnia Odra Queen organizowała dla turystów wycieczkę po jeziorze Dąbie wraz z wizytą przy Betonowcu.
Widok z naszego miejsca noclegowego z każdą minutą stawał się coraz ciekawszy.
Z jednej strony widok na latarnię a z drugiej na Betonowiec.
Oczywiście nie mogło zabraknąć ogniska od którego jak zwykle zaczęliśmy obozowanie, bo trzeba było ugotować coś do jedzenia, a przede wszystkim posiedzieć w ciepełku.
Jednak najfajniejsze widoki z całej wycieczki były dopiero w niedzielę rano.
Choć i tak miałem lenia i nie wstałem wraz z pierwszymi promieniami słońca, to i tak załapałem się na ten niesamowity spektakl.
Na kempingach takich widoków nie ma.
Dziewczyny od rana dzielnie pilnowały naszego obozowiska, choć ryczący w okolicy przez całą noc jeleń wcale nie miał zamiaru się tutaj pojawić.
Był też czas na zabawę.
Jeśli chodzi o te pięknie odnowione Żuki, to trzeba przyznać że robią wrażenie. Natomiast wrażenia nie robi to, że ludzie ładują się tutaj samochodami, pomimo faktu że po wałach przeciwpowodziowych jeździć im nie wolno, ale to oprócz niszczenia samych wałów niszczą także postawiony szlaban, to już gruba przesada.
Po dojechaniu do Iny skręcamy w lewo i jedziemy do Inoujścia.
Niestety końcówka jest mocno zarośnięta, więc to nie będzie najlepsze miejsce do obserwowania przepływających w pobliżu statków.
Dalej jedziemy po Blue Velo wzdłuż Iny.
Ostał się jeszcze krótki, około 100 metrowy odcinek na którym rowerzystów czeka spacerek.
Po przekroczeniu Iny nasze kochane sierściuchy zażywają kąpieli i wracamy do Goleniowa, by tym razem być nieco wcześniej w domu.
Goleniów, aleją legend wracamy do auta.
Mamy nadzieję, że to nie był ostatni tak piękny weekend w tym roku 🙂
Najnowsze komentarze