Zaczynamy w sobotę z rana jadąc pociągiem specjalnym z ponad setką rowerzystów do Godkowa i dalej na rowerach na uroczyste otwarcie mostu w Siekierkach.
W pociągu można spotkać sporo naszych szczecińskich znajomych, z którymi dawno się nie widzieliśmy 🙂
Przejazd minął szybciutko, a potem czekała nas impreza przy moście.
Po oficjalnych wystąpieniach ludzie rozeszli się na piknik, głównie do stoiska z jedzeniem.
My podjechaliśmy do naszego znajomego Ryśka, który urzęduje tutaj z foodtrackiem i robi takie oto pyszności. A do tego Hyćka, napój z kwiatów czarnego bzu, który także mieliśmy ze sobą własnej roboty 🙂
Skoro na sobotę nie było żadnych ambitnych planów, pojechaliśmy poszukać noclegu w dobrze znanym nam miejscy czyli pod mostem, tym drugim, niemieckim.
Jest i nasz punkt widokowy.
Dojechaliśmy dokładnie tam gdzie spaliśmy z Wandą ostatni czasem i okazało się, że to najlepsza miejscówka w okolicy.
Wanda z Grelusami zajęli się odpoczywaniem a jak poszedłem na most uzupełnić zapasy Hyćki, która w taki upalny dzień schodziła za szybko.
Pod wieczór zrobiliśmy z Wandą jeszcze spacery na zachód słońca.
I jeden nocny, aby sprawdzić jak świecą te odblaskowe kółka na moście.
Rankiem ruszyliśmy w kierunku Eberswalde, aby po drodze zaliczyć podnośnie statków w Niederfinow.
Na wyremontowanie niemieckiego mostu przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.
Rano jeszcze wizyta u Ryśka, uzupełnienie Hyćki i asfaltem jedziemy do Hohenwutzen.
Kościół w Starym Kostrzynku.
Najdalej wysunięty na zachód punkt Polski.
I jesteśmy już na wale po drugiej stronie granicy.
W oddali Góra Czcibora.
A my po drodze pokazujemy Grelusom różne ciekawe miejsca w których już kiedyś byliśmy.
Jadąc wzdłuż Alte Oder zajeżdżamy na lody do Oderbergu.
W Liepe przez nieczynny już most przejeżdżamy na druga stronę rzeki, aby dalej szlakiem wzdłuż kanału dotrzeć do podnośni w Niederfinow.
I są w całej swojej krasie. Jak to jest, że ta wybudowana kiedyś jest o wiele ładniejsza od tej nowoczesnej, której już od kilku lat nie mogą skończyć?
Industrialistyczny charakter starej podnośni za każdym razem robi wrażenie.
Dalej wzdłuż Finowkanal jedziemy do Eberswalde.
Na koniec równie miła część wycieczki, czyli powrót niemieckim pociągiem z wypasionym wagonem rowerowym do Szczecina. Co prawda w Angermunde mamy z niego przesiadkę, ale dalej na nasze rowery jest dużo miejsca i nie musimy się martwić dojazdem.
Fajnie było znowu pojeździć po niemieckich szlakach rowerowych, może te niemieckie asfalciki, to dobry kierunek na nadchodzące gorące lato? No cóż, zobaczymy 🙂
Najnowsze komentarze