Ekipa z Widuchowej robiła rajd rowerowy, więc postanowiłem odwiedzić dobrych znajomych, a przy okazji wrócić w pewne stare miejsce. Wandę zmogła choroba, więc na szybko znalazłem kompanów co by nie robić autem pustych przebiegów i pojechaliśmy we trójkę z Monterem i Hopfenem.
Na początku było trochę mżyście, ale z czasem pogoda się poprawiała.
Jadymy.
Po dojechaniu do Ognicy, dzieciaki wraz z organizatorami zabrali się za ognisko, a my pojechaliśmy odwiedzić jezioro w Rynicy, nad którym kiedyś byłem przynajmniej na kilku biwakach harcerskich i jednym obozie. Zmieniło się tam bardzo, nawet droga z Rynicy już nie jest piaskowa.
Po naszym terenie obozowiska nie ma już śladu, a przynajmniej go nie znalazłem, bo to miejsce odwiedziła wycinka drzew.
Za to na plaży postanowiłem nieco schłodzić Alaskę. A może sama postanowiła się schłodzić, bo zanim znalazłem patyka ona już była w wodzie 🙂
Wróciliśmy na ognisko, chłopaki zjedli i wypili, no najwięcej to zjadła Alaska 🙂 i pojechaliśmy odwiedzić miejsca zorganizowanej dla dzieciaków gry. Lapidarium, stary cmentarzyk tuż obok wsi.
Następnie ruszyliśmy w poszukiwaniu największego w Polsce Dębu Szypułkowego. Nie to nie ten.
Najpierw natknęliśmy się na strumyk z mostkiem.
A później znaleźliśmy poszukiwany przez nas pomnik przyrody.
Atrakcją Rynicy jest także stary szachulcowy kościół.
Jeszcze zdjęcie grupowe i ruszamy z powrotem.
Paweł, główny bohater całego zamieszania.
Ponieważ dzieciaki wracały tą samą drogą, co u niektórych jest nie do pomyślenia, postanawiamy zmodyfikować nasz powrót i pojechać do Ognicy. Drogę z Ognicy do Widuchowej każdy z nas już znał, przede wszystkim z ilości piasku, więc wracamy trzymając się brzegu Odry.
Początkowo nawierzchnia była całkiem przyzwoita.
Jednakże w międzyczasie czekała nas jedna przeprawa, a w zasadzie pierwsza 😉
Potem z drogi zrobił się single track, ale za to wiodący po bardzo urokliwych terenach.
Bóbr artysta!
O dziwo tej drogi nie ma nawet na OSMie, ale już niedługo 🙂
Na naszym szlaku zrobiło się zapadlisko, więc chłopaki postanowili obejść je górą.
Nie było to wcale łatwe.
Ale co, oni nie dadzą rady? Jasne że dali. A ja tropem Alaski bez większych problemów przeszedłem dołem.
Bulwarami Rybackimi wróciliśmy do Widuchowej, a potem już tylko autem do domu.
Było krótko, ale za to miło i przyjemnie.
Najnowsze komentarze