Świątecznie w okolicach Dankowa

Święta staramy się spędzać przy odrobinie aktywności i bez tego całego zamieszania z porządkami i całodziennym gotowaniem, bez obżarstwa przy stole i kolejki do apteki 🙂

Tym razem chcieliśmy także odpocząć w cieple, więc poszukaliśmy sobie noclegu w Dankowie, tuż za granicą naszego województwa. W sobotę dojeżdżamy do miejsca zakwaterowania i ruszamy w ramach wybiegania psa, na małą pętlę wokół jeziora Dankowskiego z założeniem, aby trzymać się w miarę możliwości jak najbliżej brzegu.

Mauzoleum jak stało, tak stoi.

Nad jeziorem jest zorganizowane miejsce biwakowania, z miejscem odpoczynku pod dachem.

Drogi nie są takie najgorsze.

Spiętrzenie wody na Pełczy.

Wanda myślała, że to już koniec żywota jej błotnika, ale dało się go jeszcze wyklepać.

Danków widziany z drugiej strony jeziora, gdzie ostro przedzieraliśmy się przez krzaki.

Następnego dnia smutna pogoda nie odstraszyła nas od kolejnego wypadu na rower. Kierunek Moczydło.

Sporo tego dnia zaliczyliśmy bruku.

Były też, jak zawsze skróty, które prowadziły w poprzek wycinki.

Z tego faktu zadowolona była jedynie Alaska.

Wszędzie dość wysoki stan wody, a tutaj na odwrót.

Wracając przez las do miejsca noclegu napotykamy na czaszkę zawieszoną na drzewie. Trochę padało tego dnia, to i zdjęć mało i relacja krótka.

W poniedziałek jedziemy wzdłuż Pełczy. Na początek dobra szutrówka przez las.

Pierwsze zetknięcie z rzeką przy punkcie czerpania wody.

Następne przy ruinach młyna.

W okolicach Sarnowa docieramy nad tereny zalewowe, a w zasadzie utworzone już jezioro.

Z zabudowań zostały już tylko ruiny.

Tego dnia mamy szczęście do sporej ilości dobrych dróg, to i kilometry szybciej lecą.

Wilanów.

Za miejscowością znajdują się pozostałości niemieckiego cmentarza.

Ten wyjazd to testowanie naszego nowego nabytku na 27,5 calowych kołach z oponą 2,8. Nie chcieliśmy fata, bo chyba aż tak szeroka opona nie jest nam potrzebna do szczęścia, ale czegoś na tyle szerokiego, że da radę w lesie niemal w każdych warunkach. Rower skręcony tuż przed wyjazdem, na szybko będzie wymagał jeszcze licznych poprawek, ale sama jazda na nim jest na trudnych, błotnistych i piaszczystych drogach przyjemnością.

Testy wypadły pomyślnie 🙂

Santoczno, Najpiękniejsza Wieś Lubuska 2017.

Niedawno miałem przyjemność być tu na ślubie.

Santoczno niegdyś z kuźnicy słynęło…

Jezioro Przyłęg, krzesełka na pomoście, czy domek na wodzie?

Jak widać Wandzie nie przeszkadzało to, że jechała na swoim starym trekingu. Potem już tylko wracamy do Pełczy i kierujemy się do ośrodka na obiad.

W drugi dzień świąt pakujemy graty do auta i  w drodze na obiad do rodziny udajemy się na krótka wycieczkę w okolicach miejscowości Długie.

Jedziemy wzdłuż jeziora Lipie.

Tego dnia jest nieco zimniej, ale za to słonecznie.

Dodatkowo piękna trasa wzdłuż jeziora, mocno pofałdowana dodatkowo nas rozgrzewa.

Leżące drzewa nie były największą przeszkodą.

Chcieliśmy dojechać do mostu pojednania nad jeziorem Ogardzka Odnoga, ale awaria pedała, źle dokręcony zjechał gwint i wypadał, zmusiła nas do szybszego zakończenia wycieczki.

Nie dało się go przymocować ani na linkę, ani pasek ze spodni, ani wkręcić poprzez uszczelnienie gwintu gumową rękawiczką, a trytytki zostały w samochodzie… przymocowanie buta do drugiego, zdrowego pedała, w trudnym, leśnym terenie, też na wiele się nie zdawało. No cóż, to i tak były miło spędzone święta 🙂

Komentarze

komentarzy