Wzdłuż Radwi przez Hajkę i j. Rosnowskie

Mieliśmy plan gdzieś pojechać, ale nie wiedzieliśmy do końca gdzie, więc dołączyliśmy do Ptaka aby towarzyszyć mu podczas liczenia ptactwa na dwóch zbiornikach wodnych wzdłuż Radwi.

Wieczorem wysiadamy w Nosówku i jedziemy w kierunku Niedalina, aby niemal tuz przed miejscowością przenocować na miejscu odpoczynkowym nad Radwią. Pod koniec jazdy przez las łapię gumę i zaczyna się zabawa ze zmianą dętki, w jakichś nowych dziwnych kołach. Do tego chwyta mróz a ja zapomniałem sakiewki z kluczami rowerowymi, oj nie będzie łatwo. Na szczęście miałem zapasowa dętkę i łatki samoprzylepne, ale dwa połamane klucze (od domu) sprawiają, że pracę odkładam sobie na rano. A rano chwila pomyślunku i wszystko staje się nagle takie proste 🙂

Widok na rzekę.

Około godziny 11:00 dołącza do nas Ptaku.

Pierwszy postój na liczenie koło elektrowni w Niedalinie.

Tylko ptactwa w tym roku jakoś nie widać.

Elektrownia w Niedalinie.

Jedziemy wzdłuż jeziora Hajka w miarę możliwości trzymając się blisko brzegu.

Alaska także chyba coś liczyła, albo na coś 😉

Ptaku liczy ptaki… hehe 🙂

J. Hajka.

Po południu wychodzi słoneczko, ale temperatura nie specjalnie wzrasta.

Elektrownia Wodna Rosnowo w Lisowie

Do Rosnowa jedziemy wzdłuż kanału Rosnowskiego.

Celem jest Gospoda u Zdzicha, takie nasze szczecińskie Bartoszewo tylko chyba z nieco lepszym klimatem. Niedługo po nas przyjeżdżają koszalińskie Nietoperze, znaczy się obciśloki 😉 Jemy obiadek, chwila pogawędki i jedziemy szukać noclegu.

Nocujemy nad J. Rosnowskim, ognisko, zapiekane w serze pieczarki na kolację i idziemy się wyspać.

Od rana miał być mróz i słoneczko. Jest tylko mróz, jakieś minus 3.

My spaliśmy w namiocie a Ptaku w hamaku. Do tego miał materac, dwa śpiwory i płachtę biwakową. Jak widać dał radę, tylko w nocy raz wypadł z hamaka, znaczy się raz słyszeliśmy 🙂

Jedziemy do Mostowa by przeprowadzić liczenie od północnej strony jeziora.

Sporo w tej okolicy szlaków rowerowych.

W Mostowie sporo ptactwa, choć i tak garstka w porównaniu do ubiegłych lat.

Zbycha nie było, to ja musiałem się gdzieś wdrapać.

Od północnej strony jest też przygotowanych kilka miejsc odpoczynkowo-biwakowych.

Rosnowo.

Liczenie zakończone, jedziemy na Zacisze i potem wzdłuż Dzierżęcinki do Koszalina na pociąg do domu.

Bardzo fajna trasa. Dla odmiany bez błota.

Kolejny rowerowy weekend za nami, nieco inny, ale bardzo ciekawy.

Komentarze

komentarzy