Jedziemy nad j. Rosnowskie, gdzie znajomi będą wędkować i kajakować, a my dodatkowo zabieramy rowery, choć póki co po stracie Alaski nie bardzo mieliśmy ochotę na wycieczki na dwóch kółkach. Będąc w Koszalinie zajechaliśmy do Słupska zobaczyć ją – Bazię – która ze zdjęć bardzo przypominała nam Alaskę, a w rzeczywistości okazała się zupełnie inna, ale to akurat było do przewidzenia. Po stracie Alaski, która była dla nas niemalże psem idealnym ciężko jest wybrać innego i zakochać się w nim od pierwszego wejrzenia. Może powinniśmy z tą decyzją jeszcze poczekać. Ale skoro wiedzieliśmy że prędzej czy później ona nastąpi, to po co ten biedny piesek ma czekać w tym czasie w schronisku? Męska decyzja i Bazia, teraz już Korba – jedzie z nami 🙂
Na wyspie na j. Rosnowskim czekają już nasi dobrzy znajomi i trzy psy, które szybko dogadują się z Korbą, a podobno miało nie być łatwo. Okazuje się że spuszczona ze smyczy jest ciekawskim i przyjacielskim szczeniakiem, a złe zachowania to już schroniskowa przeszłość. Korba nie ma problemu z wejściem do samochodu, na łódkę, do kajaka i namiotu, co bardzo dobrze wróży na przyszłość 🙂
Z nadmiaru wrażeń pada ze zmęczenia przy ognisku wtulona w swoich nowych opiekunów.
Widoki nad ranem należały do tych magicznych.
Zauważyliśmy, że takie biwakowe życie na łonie natury bardzo jej się podoba. Zresztą po pobycie w schronisku, chyba wszystkim na wolności będzie zachwycona.
Wandzie także się podoba 🙂
Jak widać pozostałe psy także pokochały kajaki.
Dla Fryty dzień bez treningu to dzień stracony.
Korba.
Często będzie nam przypominać Alaskę, ale to i dobrze. Natomiast charakter ma zupełnie inny i do tego jest strasznym słodziakiem przytulakiem.
Lotek chyba najbardziej pokochał kajaki 🙂
Ponieważ przychodził czas obiadu postanowiliśmy udać się do Rosnowa do knajpy u Zdzicha.
To była chyba pierwsza intermodalna wycieczka, My z Korbą pojechaliśmy na rowerach, a chłopaki popłynęli kajakami.
Po drodze porwali nam psa.
Chwilkę później okazało się, że sama pływać także umie 🙂
Kierunek Rosnowo.
Potem był obiad i słodka niespodzianka od Madlen z okazji moich urodzin (DZIĘKUJĘ!!!), która dołączyła do nas z Gabziem i dzieciakami. A potem już tylko powrót do auta i przez Koszalin do domu, pokazać Korbie jej nowy dom.
Dziadkowie przyjęli ją słoniną i kaszanką, chyba była zadowolona. Zobaczymy diable, co z Ciebie wyrośnie 🙂
Najnowsze komentarze