Guenther to Wandy kolega z pracy, który przez miesiąc czasu pracował z nią w ramach wymiany urzędników… Razem z Gertrud chcieli pojeździć nieco po naszym województwie, a że sami by tyle nie zobaczyli postanowiliśmy, że wcielimy się w rolę przewodników i pojedziemy wspólnie, mając przy tym doskonałą okazję do przekonania się na własnej skórze, jak nasze przyszłe trasy rowerowe są odbierane przez niemieckich turystów…
Naszym celem jest przejechanie przyszłych Tras: Zielonego Pogranicza oraz częściowo Berlin-Szczecin.
Startujemy ze stacji w Namyślin… obok znajduje się budynek z jeszcze widocznym śladem po niemieckiej nazwie stacji…
ulubioną wśród Niemców nawierzchnią cofamy się jeszcze do Namyślina, gdzie na gorącym uczynku przyłapuje nas… Burmistrz 😉 kiedyś zaprosił Wandę na rekonesans turystycznych atrakcji wokół trasy rowerowej i jak widać wracamy w te tereny.
Następnie jedziemy przez Rzeczyce do Chwarszczan, po drodze mijając trzy czynne elektrownie wodne…
kaplica templariuszy w Chwarszczanach pw. św. Stanisława Kostki
w której obecnie odbywa się remont, dzięki temu też była otwarta i nie przeszkadzając za bardzo robotnikom można było przyjrzeć się ciekawym wnętrzom…
no, w końcu trochę lasu…
po drodze trafiamy na ścieżkę edukacyjną, która prowadzi nad jezioro…
na miejscu odpoczynkowym jemy drugie śniadanko, nasi goście częstują nas pysznym ciastem, a my ich równie dobrą kawą… bardzo podoba im się pomysł wożenia własnej kawiarki…
jedziemy dalej w kierunku Dębna…
a Wanda po drodze daje pokaz ubierania bluzy podczas jazdy…
Dębno, robimy małą rundę po miejscowości, jemy obiad, znaczy się oni jedzą bo mojego kuchnia zapomniała przygotować…
no cóż, jak to na naszych wycieczkach, nie ma lekko…
a tak na serio to Wanda wypatrzyła dobrą drogę, która mogłaby byś świetnym skrótem trasy… mogła gdyby się po kilku kilometrach nie skończyła…
ruiny pałacu w Warnicach…
obiekt zabytkowy z równie zabytkową tablicą… ale park pałacowy jest odnowiony i polecamy go na odpoczynek 🙂
jadąc w kierunku Trzcińska-Zdroju dajemy im nieco odetchnąć na asfalcie… w Stołecznej rozdzielamy się, oni jadą spać pod dach do Góralic, bo w Trzcińsku-Zdrój wszystkie pokoje były zajęte ale na szczęście z pomocą przyszły Góralice. My jako wyznawcy większych luksusów w okolicy Trzcińska poszukamy jakiegoś miejsca pod namiot…
Jaszczurka Zwinka…
tymczasem przy dworcu w Trzcińsku-Zdroju…
no, to jest prawdziwy okaz, nie dość że nóżka samoróbka składana wzdłuż ramy to jeszcze te sakwy i skrzynia 🙂
Niedawno odnowione byłe uzdrowisko w Trzcińsku… dzisiaj to DPS
a my tymczasem za radą tubylca noclegu jedziemy szukać w pobliżu jeziora Strzeszowskiego…
fale Dunaju na drodze rowerowej prowadzącej do Strzeszowa… i jeszcze krawężniki co kilka metrów, projektant był „wysokiej klasy specjalistą”…
skręcamy nad jezioro…
nad jeziorem są dwa miejsca… pierwsze które jakoś nie zachęca i drugie to plaża na której nawet jest toaleta, no ale są też ludzie, więc jedziemy szukać dalej… niestety jezioro jest dość dobrze obstawione a to przez domy a to jakiś stary ośrodek wypoczynkowy, więc znowu wracamy na plażę która no wcale nie była taka zła… no ale gdy wracamy już łupie muza z samochodów, a w dodatku rosną jakieś ostre zielska dziurawiące plandekę pod namiotem co przy naszych materacach może być dość niebezpieczne… no to jednak pomimo Wandy marudzenia jedziemy szukać dalej… 🙂
nocleg znajdujemy przy jeziorku obok, nad którym czasami pojawiają się tylko wędkarze, wieczorem żadnego nie było, z rana może dwóch po drugiej stronie… ogólnie błoga cisza, czyli dokładnie to czego szukaliśmy 🙂
na śniadanie jak zwykle jaglanka z owocami…
tego dnia pogoda dopisuje od samego rana… w Trzcińsku spotykamy się w umówionym miejscu z naszymi znajomymi… To właśnie tutaj do trasy Zielonego Pogranicza dołącza trasa Berlin-Szczecin by razem zmierzać do Szczecina
jeszcze raz odwiedzamy DPS…
objeżdżamy mury…
i jedziemy na Swobnicę…
piknik na pomoście, wszyscy poza mną nie mogli doczekać się na kawę 🙂
prace społeczne, jak ostatnio tu piknikowaliśmy było dość czysto, ale ludzie to niestety syfiarze, więc w czynie społecznym postanowiliśmy po nich posprzątać… Guenther mówi, że to „normalne” w miejscach do których można dojechać samochodem…
trochę się tego zebrało…
docieramy do Zamku Joannitów w Swobnicy… w którym coraz więcej można zobaczyć, wieża cała zrobiona i można także chodzić po zamku… Ochoczo płacimy za bilety, nie korzystając nawet ze zniżki emeryckiej Gertrud – wszystko idzie na Zamek!
naprawiono podłogi i uprzątnięto cały bałagan…
Na koniec rozmawiamy jeszcze długo z Panią sprzedającą bilety, która opowiada nam gdzie co warto zobaczyć i daje foldery z ciekawymi miejscami w Gminie Banie. Tyle tu jeszcze ciekawych miejsc, że snujemy kolejne plany….
Jedną z nich są mozaiki na ścianie szkoły – efekt po prowadzonych wcześniej warsztatach z ceramiki… jak dobrze pójdzie, to za jakiś czas każdy dom będzie miał swój numer w takim stylu 🙂
wpadamy na drogę rowerową w kierunku miejscowości Banie…
Wanda mimo że ma weekend nie odpuszcza… 😉
zbaczamy na chwilę do Baniewic, aby zobaczyć Winnicę Turnau, zostajemy oprowadzeni i zapoznani z całą historią zarówno miejsca, Winnicy jak i produkcji wina…
którego trochę tam jest 🙂
zabytkowe sklepienie…
znajduje się tam także sala koncertowa na kilkadziesiąt osób…
a na koniec sklepik, nasi znajomi po degustacji kupują butelkę, jakość podobno bardzo dobra, ale cena jednak dość wysoka…
jeszcze jeden zjazd z trasy… i to kiepskiej jakości szutrówką, oj trzeba było ich mocno namawiać 😉
ruiny wiatraka widoczne z drogi rowerowej…
a nieco dalej w miejscowości Otoki… plaża, leżaki…
i ruiny znajdującego się tam młyna, o którym dowiedzieliśmy się w Zamku…
jakiś czas temu leżał tylko jeden…
tylko żeby tego zabytkowego drzewa nam Minister nie wyciął 😉
po zjeździe do lasu mijamy niewielki odcinek bruku (Wanda zapewnia, że już niedługo obok na nasypie będzie asfalcik) i wjeżdżamy na bardzo malowniczą, pełną zakrętów i wzniesień leśną drogę szutrową prowadzącą do Borzymia…
no i na koniec asfaltami do Gryfina na obiadokolację… gdzie? Oczywiście w restauracji Zalipie, skoro na Włóczykiju było pysznie, to teraz nie mogło być inaczej 🙂
To było nie tylko ciekawe doświadczenie, ale świetna wycieczka w bardzo sympatycznym towarzystwie 🙂 kto wie, może za jakiś czas znowu gdzieś razem pojedziemy 🙂
Najnowsze komentarze