Z powodu deszczowej soboty wybraliśmy się jedynie na krótką niedzielną przejażdżkę. Znowu po rozlewiskach Odry, tym razem tych nieco bliżej nas. Zaczynamy z parkingu przy Teerofenbrucke i jedziemy na północ. Po drugiej stronie Odry widać wieżę kościoła w Widuchowej.
Co jakiś czas sprawdzaliśmy podatność Alaski na wydawane komendy.
Czasami było nawet słonecznie i strasznie żałowaliśmy, że jednak nie skusiliśmy się na dwudniowy wypad pod namiot.
Alaska od początku narzuciła dość mocne tempo.
Kormoran.
Robimy zawijasa i trasa wiedzie nas w przeciwną stronę. I to pamiętne miejsce, w którym niemal dokładnie kilka lat temu przeprawialiśmy się z Monterem, Piotrkiem, Jaszkiem i Tunią robiąc rekonesans tego co jest po drugiej stronie.
Nasz pies tego dnia od czasu do czasu stawał się modelem, a w zasadzie modelką.
Bobry nie próżnują.
Zresztą tak jak i dziewczyny.
Rozlewiska są pełne ptaków, raz mignęła nam Czapla Biała, za to dość często można było spotkać klucze Łabędzi.
Drogą na Gatow wracamy na drugą stronę rozlewisk.
Momentami na piechotę.
Za to Alaska, co jakiś czas znajdywała obiekt, za którym można by nieco pogonić.
Aż w końcu podczas powrotu po lodzie się skąpała.
Zatrzymaliśmy się na krótki postój, ale jej ciągle było mało ruchu.
Fabryka przy Schwedt.
Wanda postanowiła uzupełnić zapas gryzaków dla Alaski 🙂
Po dotarciu do asfaltu okazuje się że droga rowerowa w kierunku Schwedt jest zamknięta, czyli dobrze że skręciliśmy na Gatow, a nie robiliśmy całej pętli.
Oczywiście wszystko pięknie i ładnie oznakowane.
I właśnie mnie olśniło, że jak ostatni raz jechałem tędy w nocy, to też była zamknięta.
Bielik.
Na koniec jeszcze zabawa z Alaską na asfalcie i próba przewiezienia jej w przyczepce.
Ot pozerzy 😉
Nasze kochane Czarne Zło 🙂
Za niecały tydzień zaczyna się Włóczykij. Mamy plan jak połączyć przyjemne z pożytecznym, czyli wycieczkę pod namiot z prezentacjami 🙂
Najnowsze komentarze