Do Szwajcarii Meklemburskiej

Z braku planu postanowiliśmy dla odmiany pojechać do Niemiec, pojeździć po okolicznych jeziorkach w okolicy Gustrow. Zaczynamy od zwiedzania miasteczka, które jak to niemieckie turystyczne miasteczko wygląda bardzo ładnie.

Pfarrkirche St. Marien.

Rynek.

Schloss Gustrow

U podnóża pałacu są ogrody, a w nich taki fajny labirynt.

Z równie pięknym widokiem na pałac.

Po zwiedzeniu miasteczka jedziemy zobaczyć Schoninsel, która znajduje się w jej pobliżu. Niestety most ze względu na stan techniczny jest zamknięty.

Wracamy na szlak jadąc wzdłuż Inselsee, po drodze napotykamy domy na wodzie, które są tutaj dość popularne.

Choćby była w okolicy tylko jedna piaszczysta droga, to oni i tak ją znajdą 🙂

Jedziemy szlakami w kierunku Krackow am See. To taka dość nietypowa wycieczka po asfaltach, dla odmiany od kleszczy.

Przed Krackow wpadamy na punkt widokowy Aussichtsturm auf dem Jornberg.

Widok z wieży widokowej.

Tej wieży.

Grelus ze względu na zbyt dużą ilość asfaltu był wyjątkowo marudny. Aż w końcu przyszła chwila zadowolenia, bo zobaczył na jednaj z mapek które mijaliśmy teren zwany Szwajcarią Meklemburską, a więc koniec z ta płaską nudą 🙂

Po drodze na jednym ze śmietników leżały dwa rowery, z czego jeden miał całkiem dobra przerzutkę i hamulce hydrauliczne Magura. No to narzędzia poszły w ruch 🙂

Za Krackow jedziemy na Neu Dobbin, za miejscowością natrafiamy na platformę widokową z której wypatrujemy miejsce na nocleg nad Jeziorem Nebel.

Puszczamy Grelusa przodem żeby sprawdził miejsce, co bym nie musiał się tam pchać turbotaczką.

Skraj pola jest ok. My rozbijamy namioty, a Wanda zabiera się za robienie obiadokolacji.

Grelus z rana wygląda zawsze tak samo, choć w ciągu dnia też czasem wygląda podobnie 😉

O, nawet znalazł dowód na to że Korba była w jego namiocie.

Wracamy na szlak.

Takich pałacyków w Niemczech jest pod dostatkiem.

Korba robi duży progres kładąc się podczas jazdy.

Jest jeziorko, będzie przerwa.

Dowiadujemy się także, że Korba uwielbia wodę, na punkcie której dostaje prawdziwej korby.

Co innego Grelus.

Ta Szwajcaria Meklemburska może i jest nieco pagórkowata, może i ładna, ale chyba najmniej szwajcarska ze wszystkich w których byliśmy.

Tradycyjny zestaw rowerowy. Bier und kuchen.

Za Gorzhausen znajduje się mnóstwo instalacji wykonanych przez mniej lub bardziej lokalnych twórców.

W parku po drodze do kolejnego pałacu odnajdujemy mnóstwo pomników.

Schloss Burg Schlitz w którym obecnie znajduje się hotel.

Dahmer kanal – ciekawa miejscówka na nocleg lub odpoczynek.

A na koniec już tylko nudną, prostą drogą rowerową jedziemy do Malchin, skąd łapiemy pociąg do Szczecina.

Ech, te niemieckie asfalciki już tak nie cieszą jak kiedyś. Chyba jednak wolimy bliższy kontakt z naturą.

Komentarze

komentarzy