Ostatni etap majówki będzie wiódł wzdłuż Nysy Łużyckiej z małym odbiciem po polskiej stronie.
Będąc w Zittau jedziemy z Maćkiem na trójstyk granic, tym razem odwiedzam go z niemieckiej strony.
I dalej szlakiem Odra-Nysa.
Maciek w końcu dosiada Bullita i szybko nie chce go oddać 🙂
Kloster Sankt mariental.
Będąc na wysokości Radomierzyc przejeżdżamy granicę licząc na zobaczenia Pałacu w Radomierzycach. Jednakże kończymy na szlabanie.
A szkoda, bo byłoby na co popatrzeć.
Zostajemy na polskiej stronie i jedziemy dalej wzdłuż Nysy. Na wałach powstała tu droga rowerowa, albo przynajmniej taki był zamiar, bo to kruszywo nie może być przecież ostatnim etapem wykonania zadania. No ale przez jakiś czas było, jednakże niedługo mają dołożyć asfalt.
Całe szczęście, bo odcinek jest bardzo piękny, tylko jazda po tych wybojach sprawia że zamiast podziwiać okolicę patrzysz cały czas pod koła roweru.
Rodzinne zdjęcie.
Nocleg organizujemy sobie na punkcie odpoczynkowym koło przenioski dla kajakarzy.
Nic dziwnego, że w tym miejscu jest przenioska, choć pewnie znalazło by się u nas kilku amatorów takich wyzwań.
Miejsc postojowo-noclegowych jest jeszcze kilka 🙂
Zjeżdżając od rzeki napotykamy na cmentarz jeńców radzieckich Stalagu VIIIa
Docieramy do Zgorzelca, z widokiem na Gorlitz.
Tutaj nasze drogi niestety się już rozchodzą, Majka z Maćkiem wracają do Krakowa, a my z Korbą jedziemy dalej.
Jeszcze trochę włóczymy się po Gorlitz.
No tym razem to Korba przeszła sama siebie 🙂 Zimny łokieć na rowerze. Można? Można!
Jadą szlakiem Odra-Nysa chyba w każdej napotkanej miejscowości znajduje się Bier Garten. Ceny może nie są najniższe, ale za to przyjemność w taki ciepły dzień gwarantowana.
Jakiś czas temu zaliczyliśmy punkt Polski najbardziej wysunięty na zachód. Zbaczamy z głównego szlaku oby tym razem zaliczyć najbardziej wysunięty punkt Niemiec na wschód.
Miejscówka całkiem fajnie urządzona, wręcz noclegowa.
Jest nawet takie pomieszczenie z ławkami i stołem.
Jest także księga gości.
Była też kupa, w której Korba postanowiła się wytarzać, a że byliśmy przy rzece, to czekało ja pranie 😉
Mając po drugiej stronie rzeki Bielawę Dolną postanawiamy sprawdzić jak się trzyma ten nietypowy mostek.
No trzyma się. A do tego w soboty i niedzielę od 10-18 jest czynne Neisse Cafe 🙂
Tym razem nocujemy w Niemczech, na jednym z zakoli rzeki.
Korba jedziemy na wycieczkę?
Sam se jedź, a ja tu popilnuje poduszki.
No proszę co za spotkanie z Adrianem, który jechał akurat w przeciwną stronę 🙂
Bier Garten, jeden za drugim.
Po drodze spotykamy także rowerzystów w Dolnego Śląska.
Kolejna piękna miejscówka na nocleg, obok byłej skoczni narciarskiej.
Zgodnie z planem robimy dłuższy postój na drzemkę dla Korby. Tym razem zajęła nam hamak.
Poczytała i poszła spać.
W Łęknicy zjeżdżamy do Polski i robimy mały skok w bok w kierunku Tuplic, jadą po starej linii kolejowej.
Wpadamy tylko na chwilę nad jezioro kształtem przypominającym Afrykę.
Tutaj musi mieszkać artysta.
Przejazd przez te szykany w Żarkach Wielkich dla Bullita jest nie lada wyzwaniem. Kilka minut mi to zajęło, ale udało się. W tym czasie nie przejechał żaden samochód, ale bezpieczeństwo rowerzystów według projektantów zostało zachowane.
Zjeżdżamy na chwilę do miejscowości Buczyny aby zobaczyć Karczmę Łużycką.
Niestety tylko z zewnątrz, bo już dość późno było i już zamknięte dla zwiedzających.
Wracamy na szlak i przed Trzebielem nad jednym z jeziorek rozbijamy się obozem.
Rankiem udajemy się na zwiedzanie Trzebiela.
I na lody. Korba oprócz piwa uwielbia też lody.
Ruiny pałacu obrośnięte gęstymi krzakami.
W zamierzchłych czasach była tu także szubienica. Dzisiaj zostały już tylko ruiny.
Wracamy do Niemiec aby wzdłuż Nysy Łużyckiej dotrzeć do Forst.
Elektrownia Wodna Zasieki.
Jest i Forst, tylko mostu nie ma, choć tak niewiele brakuje.
Z Forst niemieckimi pociągami wracamy do Polski. To była fajna zróżnicowana trasa. Korba przez ten ponad tydzień całkowicie pozbyła się lęku do przewożenia jej w Bulicie, a nawet go polubiła. No i takiej pogody na majówce to już dawno nie pamiętamy.
Najnowsze komentarze