Z Herzbergu do Lipska

Po Boruszynie zrobiliśmy sobie dzień przerwy, na ładowanie akumulatorów i na kolejny tydzień ruszyliśmy do Niemiec. Najpierw na skraj Brandenburgii pociągiem do Herzbergu, a potem już lokalnymi szlakami w kierunku Lipska.

Herzberg, zwyczajne ładne niemieckie miasteczko, z ciekawym, nieco ukrytym pałacykiem.

Jedziemy wzdłuż Schwarze Elster do Bad Liebenwerdy.

Pierwszy dzień traktujemy dość łagodnie, robimy kilkanaście km i znajdujemy nocleg pod lasem, no bo przecież gdzie mamy się spieszyć skoro jesteśmy na urlopie, a w dodatku sami i rzut beretem od domu 🙂

Lokalne szlaki bardzo nam pasują, bo nie ma na nich zbyt wielu rowerzystów, przez co nie musimy się martwić o biegającą luzem Korbę.

Hochpolgenerator Neumuhl.

Wahrenbruck.

Jeden z dość licznie spotykanych drogowskazów.

Bad Liebenwerda.

St. Nikolai Kirche z niezwykłym sklepieniem.

Ratusz mieszczący się na rynku.

Kawałek za miejscowością odbijamy od rzeki kierując się na Muhleberg nad Elbą. Po drodze natrafiamy na Stalag IVB, obóz w którym więziono

Druty kolczaste i wysokie napięcie miały zabezpieczać obóz przed ucieczkami więźniów.

Muhleberg Elbe, kierujemy się do Klosterkirche.

Wnętrza są olbrzymie i mocno zaciemnione, nie tak jak na zdjęciu.

Zobaczyliśmy też z zewnątrz miejscowy Schloss, ale dużo ciekawiej było nad pobliskim jeziorkiem. Mamy latającego psa, który nauczył się skakać na bombę 🙂

Okoliczne tereny to szereg kopalni i powstałych z tej okazji jezior.

Jadąc w kierunku Belgern znajdujemy nocleg nad Elbą.

Noclegi na kempingach tego nie mają.

No to się zaczęło, akcja Czarny Bez. Jeszcze tylko jabłka i będzie dżemik.

W Belgern na wjeździe znajduje się park Rolanda, w którym znajduje się sporo rzeź wojów, czy innych rycerzy.

A przy Ratuszy jest i sam Roland.

Dalej lasami jedziemy w kierunku Wurzen. Dobrze, że lasami bo przynajmniej mamy cień. Po drodze znaleźliśmy też jabłka i fajne miejsce na odpoczynek.

Placuszki z dżemikiem 🙂

 

Jak widać stare drogowskazy mają się dużo lepiej niż nowe.

Wurzen.

Kolejne urocze miasteczko, w którym meldujemy się późnym popołudniem, czyli dość późno.

W linii prostej mamy jakieś 20km  do Lipska, po szlaku ponad trzydzieści klucząc po jego przedmieściach, czyli ogólnie to czego nie lubimy, wjeżdżania i wyjeżdżania z dużych miast. No i do tego ten męczący upał pomaga nam podjąć decyzję o tym aby do Lipska podjechać sobie pociągiem, a przy okazji mieć dodatkowy wieczór w mieście.

Uniwersytet.

Deptak na starówce. Jeden z wielu.

Wzdłuż Elby jedziemy na kemping położony na obrzeżach miasta.

Rankiem wracamy przez jeden z licznych parków do centrum. To co jest fajnego w tym mieście to ilość zieleni, parków miejskich które są w jego centrum, takie płuca wijące się wzdłuż Elby.

Budynek Bundeswehry.

Ratusz.

Co do Lipska, to trzeba powiedzieć że jest warty odwiedzenia, ale  na jego dokładne zobaczenie trzeba poświęcić pewnie z kilka dni. Teraz czas na kolejny nużący wyjazd z miasta i pojedziemy dalej w kierunku Poczdamu.

Komentarze

komentarzy