Z Troszyna do Szczecina

Wanda chciała pojeździć po wałach przeciwpowodziowych tych nieco bliżej koło Lubczyny oraz tych dalej koło Czarnocina. No to jedziemy w sobotę z rana, najpierw pociągiem do Troszyna (stacja przed Wolinem) skąd jest lepszy dojazd do wybudowanej już części trasy rowerowej na wale przeciwpowodziowym. Pytanie było tylko czy wsiądziemy do pociągu? Udało się, Kierownik pociągu ogarną tak rowerzystów że wszyscy się zmieścili 🙂 Dziękujemy!

Najpierw odwiedzamy jezioro Ostrowo by wykąpać Korbę, co zresztą jak widać bardzo lubi.

Zza płotu oglądamy odrestaurowany pałac w Mierzęcinie.

Dojazdem pożarowym nr 3 jedziemy w kierunku Rzystnowa mijając po drodze Wolą Strugę.  Jak nie będzie już krzaków i kleszczy to następnym razem odwiedzimy ścieżkę przyrodniczą która przy niej wiedzie.

„Tobie kniejo Zachodniopomorska…”

Pobliskie łąki wyglądają cudownie.

Dalej przez Jarszewko docieramy do placu budowy, bo póki co to ciągle teren budowy. Ale stróże gdy nie ma robotników przychylnym okiem spoglądają na rowerzystów. Zresztą tylu ich tu jeździ, że raczej nie podołali by ich wszystkich zatrzymać 😉

No to piknik nad zalewem zaczynamy od kąpieli Korby.

Piaskowy potwór.

Czas na posiłek.

Makaron z pieczonymi warzywkami i serem 🙂

Jedziemy dalej w kierunku Czarnocina.

No może nie zawsze jedziemy, bo jest odcinek około 1,5 km jeszcze nie ruszony, na którym kilka razy trzeba zejść z roweru.

Wieża widokowa przed Czarnocinem.

Widoki całkiem, całkiem…

A potem asfaltem do Stepnicy na kolację i zakupy. Nocleg znajdujemy zaraz po wyjeździe ze Stepnicy szlakiem rowerowym po nasypie kolejowym. Jest przy nim kilka ciekawych łąk do wykorzystania.

Następnego dnia zaczynamy od przeprawy lasem do asfaltu wiodącego ze Stepnicy do Krępska.

Panował na niej tego dnia całkiem spory ruch rowerowy.

Korba nie odpuści żadnej okazji, by nie skorzystać z zimnego piwka 😉

Z Krępska bokami przejeżdżamy przez Modrzewie i dojazdem pożarowym nr 47 jedziemy na wały przeciwpowodziowe.

Za jakiś czas i tutaj będzie teren budowy.

Rzeka Ina. Jadąc wzdłuż niej jest kilka ciekawych miejsc, które coś czuję w przyszłości wykorzystamy na nocleg 🙂

Ze względu na temperaturę co jakiś czas kąpaliśmy Korbę.

Obiadek? Pita w warzywami 🙂

Do Lubczyny jedziemy przez Komarowo, z tym że po drodze napotykamy na rosnący Podagrycznik.

Te zielone listki bardzo dobrze nadają się do sałatki 🙂

No to zbieramy.

Obok były pokrzywy, a Wandzie zamarzył się z niej sok.

Na wałach koło Lubczyny jesteśmy już po raz któryś, choć tym razem jest jakby bardziej zielono. Korba w wodzie dostaje korby… 🙂

Kończymy w Załomiu, gdzie z rowerami (w tym Cargo ) pakujemy się do autobusu pośpiesznego linii C, którym wracamy do centrum. Kilometrów tego dnia mieliśmy już dość, a przyjemności w powrocie z Załomia przy bardzo dużym ruchu aut wracających znad morza, nie byłoby żadnej.

Komentarze

komentarzy