Na plażę i na śnieg

Na plażę i na śnieg

To miał być samotny weekend spędzony na jeździe rowerem, chciałem pojechać na plażę aby przejechać się wzdłuż naszego pięknego wybrzeża.

Miał być, ale mój plan zaczął się sypać, niczym padający na morzem śnieg, już od samego początku.

Zaczęło się od wypadku na torach, co spowodowało brak możliwości dalszej jazdy pociągiem. Na autobus zastępczy czekać przez godzinę mi się nie chciało więc postanowiłem, że pojadę z Warnowa do Międzyzdrojów na rowerze. Jadąc przez Woliński Park Narodowy to przecież tylko kilka km.

Tyle że przejazd przez WPN nie był możliwy. Drogi nie przejeżdżone, a pokrywa śniegu zbyt duża, jechałbym tam, a raczej szedł pewnie do wieczora.

No to jadę tam gdzie się da czyli na Wisełkę.

Po drodze krótki przystanek nad malowniczym j. Czajcze.

Potem nagła zmiana pogody bo przyszła kilkunastominutowa mocna śnieżyca. Ogólnie prognozy prognoza pogody na weekend mówiła o mocnych śnieżycach w pasie nadmorskim, ale jakoś mnie to nie zraziło, ani nie dało do myślenia że będą z tego problemy.

W Wisełce skręcam na drogę wojewódzką, dobrze że były znaki że to DW bo trudno ją było odróżnić od innych dróg, no i dalej kierunek Międzyzdroje.

Łatwo nie było, ale jakoś jedną śnieżyce później dobijam nad morze. Niby jeszcze pada, ale widać że idzie przejaśnienie.

Morze jak to morze, nieco przemarznięte, a na plaży… pół metra śniegu, co oznaczało jedno – kłopociki.

Dopchałem rower na brzeg i już wiedziałem, że moja wycieczka po plaży właśnie dobiegła końca. Nie chodzi o to, że nie dało się jechać. Nie dało się nawet pchać roweru. Ciężko było iść nawet bez niego.

No to pojechałem na molo, aby zastanowić się co dalej robić. W zasadzie miałem ochotę na jazdę po plaży, niczym innym specjalnie zainteresowany nie byłem, więc postanowiłem że wrócę do domu, a weekend spędzę na pieszych wycieczkach.

Na wodzie unosiły się bryły lodu, a morze falowało delikatnie niczym błękitna galaretka.

No ale że miałem jeszcze trochę dnia przed sobą, to pojechałem na pociąg do Świnoujścia. Chciałem trzymać się szlaku R10, ale tutaj także okazało się, że lepiej będzie trzymać się drogi, którą da się jechać.

Trzeba powiedzieć, że ten odcinek mocno dał mi w kość i z trudem zdążyłem na mój pociąg do Przytora. Po drodze pobawiłem się także kamerką, więc jak ładnie uproszę Wandę, to może za jakiś czas złoży z tego jakiś filmik 😉

No cóż, nie zawsze jest tak jakby się chciało, czasem trzeba zrobić krok w tył, aby potem wykonać dwa naprzód 🙂

Komentarze

komentarzy