Zimowe okolice Borzytuchomia

Święta dla nas to czas spokoju i odpoczynku, z lekką dawką aktywności, najchętniej z dala od hałasu i zgiełku, w jakiejś ciepłej i przytulnej agroturystyce, tak dla odmiany od namiotu. Tym razem padło na Kaszuby i okolice Borzytuchomia znajdującego się na północ od Bytowa.

W niedzielę przedświąteczną miało cały dzień padać, ale jak można potem wrócić do ciepłego domu, to w zasadzie nie robi to dużego problemu. Postanowiliśmy się ruszyć do rezerwatu Gołębia Góra, a po drodze odwiedzić Grodzisko Borzytuchom znajdujące się niemal po sąsiedzku, choć trudną drogą przez las. Co ciekawe google właśnie tędy chciało nas doprowadzić autem do agroturystyki, no to chyba ze dwa dni byśmy jechali.

Było całkiem dobrze zachowane grodzisko i legenda o zaklętej dziewczynie.

Później wróciliśmy na w miarę normalne drogi i niebieskim szlakiem rowerowym elektrowni wodnych pojechaliśmy w kierunku rezerwatu.

Zła wiadomość była taka, że rozpadało się na dobre. Dobra, że zamiast deszczu padał śnieg, na który raczej nie liczyliśmy.

O tutaj pojedziemy!

Aż tam? Przecież pada!

Pod koniec nasz niebieski szlak rowerowy zamieniliśmy na zielony pieszy i nim dotarliśmy do rezerwatu.

Zabytkowa leśniczówka.

Naprawdę nie wierzyliśmy w to, że aż tak się zabieli, ale z każdą godziną zimy nam przybywało w zastraszającym tempie.

Oznaczenie ścieżki po rezerwacie.

Trzeba pamiętać, że to jest szlak pieszy.

Czasem nie ma lekko.

A czasem jest nawet dość ciężko, szczególnie w tych warunkach pogodowych.

Zatoczyliśmy pętlę po rezerwacie i pojechaliśmy odsapnąć i coś przekąsić na miejsce odpoczynku nad Słupią.

No to wracamy do domu, ale żeby nie jechać ta samą drogą, jedziemy najpierw wzdłuż Słupii w kierunku Gałęzowa.

Przed jeziorem Głębokie docieramy do kładki którą przedostajemy się przez rzekę i obieramy kierunek Osieki nad Borzytuchomiem, przy których jesteśmy zameldowani.

Trzeba powiedzieć, że porządnie nas tego dnia zmoczyło, choć ubrania dość dobrze dały radę, szczególnie sprawdziły się „rainlegsy”.

Po drodze jeszcze zaliczamy elektrownie wodną, poprzez którą znowu przedostajemy się przez rzekę.

A na koniec jeszcze sobie po ciemku urządziliśmy klasyczne skróty do domu, co by było mniej kilometrów, choć pewnie wyszło z godzinę dłużej. Ale to ze względu na Korbę, która zaczęła nam kuleć na przednia łapę.

Następnego dnia udajemy się do weterynarza, z już prawie wyzdrowiałym psem, po czym aby ją oszczędzać idziemy na krótki spacer po Bytowie.

No i jeszcze w ramach samochodowego zwiedzania okolic krótki spacer po lesie w okolicy jeziora Obrowo.

Nasz biedny, chory i okulały piesek.

Śnieżki są super! Dawaj więcej śnieżek!

Trzeba powiedzieć, że zimą można się tu poczuć niemal jak w górach.

Co jest dobre na stawy? Czerwona papryka. Korba lubisz paprykę?

Uwielbia 🙂

Skoro Korba w zasadzie już doszła do siebie, jedziemy na krótką wycieczkę wokoło jeziora Głębokie, nad którym powinny stać wigwamy.

Miejsce odpoczynku jest, ale po wigwamach śladu nie ma.

O, jest nasza wczorajsza kładka, tylko aura już nie tak bardzo zimowa.

Śnieg zaczął topnieć, więc kaloszki na to błoto wydawały się być idealne 🙂

Na zachodnim skraju jeziora Głębokie znajduje się zamek wodny, czytaj zwyczajny obiekt hydrotechniczny.

Ostatniego dnia wracając już do domu, zajechaliśmy po drodze na mały rekonesans nasypu po starej linii kolejowej z Bytowa do Miastka.

I trzeba powiedzieć, że jest potencjał na dłuższą wyprawę, więc jak kto chętny, to może sobie planować majówkę-tygodniówkę na Kaszubach.

Święta, święta i po świętach. A już w piątek czas na tradycyjny sylwestrowy wypad pod namioty.

Komentarze

komentarzy