Gdzieś pomiędzy Glinikiem a Lubniewicami

W czasach korona wirusa można, albo nawet trzeba siedzieć w domu w celu ograniczenia kontaktów z innymi ludźmi. Izolacja może być równoznaczna z wyjazdem na wycieczkę i niemal nie wyjeżdżaniem z lasu.

Startujemy w Gliniku skąd ruszamy w kierunku j. Glinik. Po drodze mijamy dwa okazałe pomniki przyrody.

Hmmm… przecież miało być jezioro.

Jeziora nie ma, droga się skończyła, więc zaczyna się jak zwykle.

No dobra, jednak jest jezioro. Pierwsza cześć była wyschnięta, ale nieco dalej już jest z całkiem sporą plażą i miejscami do odpoczynku, szkoda tylko że nikt tego nie sprząta. Prawie po drugiej stronie, bo w jego połowie jest półwysep na którym na mapie jest zaznaczone miejsce do odpoczynku. No jakieś miejsce jest, ale drzew nie ma, co przy dzisiejszym wiaterku nie byłoby dobrym rozwiązaniem na jedzenie drugiego śniadania.

Jedziemy dalej trzymając się czerwonego szlaku rowerowego. Widok na jezioro z jego krańca. Wokół niego jest sporo całkiem fajnych, niedużych, przytulnych miejscówek na odpoczynek.

Wanda, ale na pewno nie w prawo?

Pies podobno nie dopasowuje kija do rozmiaru swojego ciała, ale do rozmiaru swojego ego 🙂

Cały czas tylko las i las, góra i dół i sporo piachu.

Nikt nie mówił, że będzie łatwo.

I jeszcze więcej piachu.

Dzisiaj nawet krajówki są przyjazne do jazdy na rowerze.

Jakie szczęście, że pod tą górkę nie przyszło nam podjeżdżać/podchodzić od drugiej strony.

Dojeżdżamy do jednej z atrakcji, Grupa Warowna Ludenhoff, czyli bunkry na których kiedyś już tu byliśmy podczas sylwestrowej wycieczki.

Tym razem zwiedzanie odbywa się przy pięknej pogodzie.

Przy leśniczówce Stary Dworek znajduje się miejsce odpoczynkowe Lisia Polana. Miejsce fajnie zorganizowane, sporo przestrzeni przy samej rzece, ładna wiatka, ale samo miejsce w celu chyba tylko posiedzenia w ciszy, bo ilość zakazów na tablicy informacyjnej na wjeździe przeraża.

Stary Dworek, Kolumna Maryjna z XVIII w.

Pozostałości po bunkrach można znaleźć także w miejscowości.

Niemiecki most obrotowy na kanale przy Obrze. W sprawie obracania mostu należy skontaktować się przez e-mail: emru@op.pl lub pod nr tel: 503 746 200, ale nie wiemy ile to kosztuje.

Jadąc dalej ścieżką wzdłuż kanału na południe docieramy do polanki, punktu widokowego na Obrę, jakby to powiedzieć idealne miejsce na nocleg.

Jadąc dalej uporczywie trzymamy się brzegów Obry, choć nie zawsze jest to możliwe.

Na małej polanie pomiędzy Obrą a kanałem, znajduje się pole biwakowe HOBBITON, przeznaczone głównie dla kajakarzy. W sprawie noclegu tel: 696 438 127.

Czasami podążając wzdłuż rzeki nie dajemy za wygraną.

Stary młyn nad Tymienicą.

Nocleg znajdujemy za zalewem Czapliniec na skraju polany, obok pamiątkowego głazu dla Tadeusza Śmiałkowskiego.

W środku nocy było poniżej minus 6 stopni 🙂 Nad ranem około 8:00 jedynie minus 3. Rześko.

Ostatnio szwankował nam jeden z materaców Thermarest, w którym z przyczyn technicznych robiło się mnóstwo mikro dziurek, z których powolutku uciekało powietrze. Nic nie dało ich zaklejanie, bo nowe powstawały jak grzyby po deszczu. Na szczęście firma Thermarest stanęła na wysokości zadania i po zgłoszeniu reklamacji i wysłania materaca przysłali zupełnie nowy. Warto jest kupować porządny towar w porządnej firmie 🙂

Ludzi jak nie było, tak nie było, ale za to niedziela była dniem spotykania zwierząt. Były dziki i mnóstwo Saren. Czasami odnosimy wrażenie, że w lasach to się głównie tylko Sarny już ostały.

Ale za to lasy tego dnia były piękne, tym bardziej że nie jechaliśmy żadnymi głównymi traktami.

Raz się trafiła piękna szutrówka, ale szybko się z niej ewakuowaliśmy.

Tego dnia staraliśmy się trzymać blisko Lubniewki.

Rezerwat Janie im. Wł. Korsaka.

Lubniewka.

To jak nic musi być szlak rowerowy. W PTTK to się jednak znają na żartach 😉

 

Zalew nad Lubniewką.

Mała elektrownia wodna Wałdowice. Mogła by z powodzeniem startować w konkursie na najbrzydszy obiekt tego typu 😉

Wracając do auta, chcieliśmy jeszcze zobaczyć w Kiełpinie ruiny pałacu z XVIII w., ale na drodze dość niespodziewanie stanęła nam brama.

Na koniec już tylko pod wiatr do Glinika. Na pytanie, czy można się izolować od ludzi nie siedząc w domu, odpowiedź brzmi, tak – można, tylko trzeba unikać miejsc atrakcyjnych. Las, choćby był bardzo ładny, jak widać do takich nie należy 🙂




Komentarze

komentarzy