Żółty, zielony i czarny

Długi świąteczny weekend postanowiliśmy spędzić dość aktywnie, zabraliśmy ze sobą Grelusa i pojechaliśmy szwendać się po okolicach Zielonej Góry.

Na początek pojechaliśmy na północ do Czerwieńska, gdzie czekał na nas żółty szlak pieszy. Wyjazd z Zielonej Góry przez bardzo fajnie zrewitalizowaną dolinę Gęśnika – kładki dla pieszych, miejsca do odpoczynku przy plaży, miasteczko ruchu dla dzieci i wiele innych rzeczy.

W zasadzie jeszcze dobrze nie wyjechaliśmy z centrum, a już znaleźliśmy się w lesie, jadąc dalej jedną z dróg przeciwpożarowych.

Drewniana kaplica na cmentarzu w Łężycy.

Kawałek dalej w parku znajduje się wagon kolejowy służący do ekspatriacji kresowiaków.

Nocleg na mapie upatrzyliśmy sobie za oczyszczalnią ścieków Łącza.

I wszystko poszło zgodnie z planem. Cisza i spokój. No prawie, bo niby pociągi tak rzadko jeżdżą, a jak człowiek rozbije się w pobliżu linii kolejowej, to normalnie jeden za drugim 🙂

Rano ruszyliśmy do Czerwieńska, a nasz żółty szlak spotkaliśmy jeszcze przed miejscowością.

Kościół pw. św. Wojciecha.

Ratusz.

Dalej miał być żółty szlak, ale Wanda z Grelusem postanowili jeszcze sprawdzić (taka zawodowa ciekawość)  jak wygląda droga rowerowa idąca do Nietkowa.

W końcu jednak wracamy do zaplanowanej trasy naszej wycieczki i zaczynamy zabawę na dość piaszczystym szlaku pieszym, szczególnie Grelus, który nie wiadomo czemu nie pojechał na facie.

Ogólnie za wyjątkiem jednego odcinka specjalnego szlak prowadzi po drogach o różnej nawierzchni. A chciałoby się, żeby było na odwrót.

Bywały i takie odcinki, na których prędkość na liczniki wskazywała około 45km/h.

Nie wiedzieć czemu, ale szlak mija bokiem stary poniemiecki cmentarz, a w zasadzie jego niewielkie pozostałości plus znajdujący się kawałek dalej pomnik.

Laski, kiedyś jak widać był tutaj peron kolejowy. Postawiono nowe lampy po czym przystanek zlikwidowano.

Park dworski w Laskach.

Wygląda dużo przyjaźniej, niż mieszczący się za płotem stary niszczejący budynek folwarku.

W lesie podczas przerwy obiadowej, w pobliżu pomnika poświęconego Mieczysławowi Hybnerowi znajdujemy na jednym z drzew taką oto twórczość, pewnie jako dowód wielkiej miłości.

Bobry, to są jednak budowniczowie. Przez dłuższą chwilę zastanawialiśmy się z Grelusem, jak one to zrobiły.

Ogólnie sobota charakteryzowała się zmiennością pogody, natomiast my mieliśmy bardzo dużo szczęścia, bo wszystkie duże chmury mijały nas bokiem. Chyba tylko dwa razy trafiliśmy na mały opad deszczu czy gradu. Ale jak widać w niektórych miejscach to padało całkiem sporo.

Szukając dogodnego noclegu odbiliśmy na Brzeźnicę, w której znajduje się Eklektyczny Pałac z 1908 r.

Jadąc w stronę Dychowa zjeżdżamy nad Bóbr, gdzie czeka na nas spora łączka idealna na nocleg.  Nad ranem jakieś minus trzy stopnie i piękne widoczki nad rzeką.

Znad parującej wody w powietrze wzbił się Czarny Bocian.

To był najcieplejszy dzień całej wycieczki i jak widać Wanda postanowiła z tego ciepła korzystać 🙂

Korba dzielnie pracowała nad urozmaiceniem kręconych przez Wandę i Grelusa filmików.

Z tym, że ona bardzo lubi tę pracę 🙂

Dychów.

Na starym moście kolejowym wszyscy już byli, więc pojechaliśmy dalej starając się nie zgubić zielonego szlaku pieszego.

Najpierw asfaltem do Chromowa.

Mały skrót do miejscowości Kukadło.

A potem całkiem ładne odcinki leśne.

Tarnawa Krośnieńska.

Na wyjeździe z Tarnawy udało nam się w końcu zgubić szlak, liczymy na to że znajdzie się nieco dalej w Wysokiej.

Nad Wysoką góruje Kościół św Teresy i Dzieciątka Jezus.

Na pobliskim miejscu do odpoczynku zjedliśmy obiad, odnaleźliśmy zielony szlak i pojechaliśmy dalej.

Grodzisko przed Podgórzycami.

Ale chyba najfajniejszą atrakcją tego dnia były ruiny kościoła w Podgórzycach.

Za miejscowością mieliśmy dylemat, bo spotkaliśmy czarny szlak, oraz dwa przebiegi zielonego, stary i nowy. Nowy przebieg szedł po asfalcie więc mu podziękowaliśmy i pojechaliśmy starym przebiegiem w kierunku Bobru.

Tutaj okazało się, dlaczego nastąpiła zmiana przebiegu szlaku. Ciężko było przeprawić się przez kanał, jak i przez rzekę, nad którą znaleźliśmy super miejscówkę na nocleg, ale postanowiliśmy jechać dalej zmieniając nasze plany o 180 stopni.  Zamiast jechać dalej w kierunku Nowogrodu Bobrzańskiego zmieniamy kolor szlaku na czarny i postanawiamy wrócić nim do Zielonej Góry.

Od początku nie jest łatwo.

Piękny głaz przed Bogaczowem.

Wieża kościoła św Wawrzyńca w Bogaczowie.

Pałac w Bogaczowie.

Nocleg znajdujemy przy czarnym szlaku. Miejsce odpoczynkowe koło 3 Domki Grabowiec. W końcu ognisko, no ale dni są już na tyle długie, że jak się jedzie prawie do zmierzchu, to ochota jest już tylko na sen.

Tym razem na tropienie czarnego szlaku ruszamy nieco wcześniej, co by zdążyć wrócić do Zielonej Góry przed zapowiadanymi sporymi opadami deszczu, gradu i śniegu.

Budowla hydrotechniczna na wysokości Grabowca.

Woda brzozowa. Trzeba przyznać, że bardzo dobra 🙂

Jadąc wzdłuż torów ścinamy naszą trasę do Buchałowa.

Likwidacja przejazdów kolejowych ma się dobrze.

Jeszcze kawałek po lesie a potem już tylko asfalty.

Do Zielonej Góry wraz z jeszcze lekkim deszczem wjeżdżamy drogą rowerową, a potem Krośnieńską Zieloną Strzałą kierujemy się do dworca kolejowego, gdzie czeka na nas nasza granatowa strzała 🙂

No cóż, dużo w tych okolicach zostało jeszcze do odkrycia, więc pewnie za jakiś czas znowu tu wrócimy 🙂

Komentarze

komentarzy