Na malowniczej wyspie Sylt

Kolejny urlop postanowiliśmy spędzić w Danii, aby dogłębnie sprawdzić ich system noclegów na łonie natury. Po tym jak dotarliśmy niemieckimi pociągami pod duńską granicę wpadliśmy jeszcze na wyspę Sylt, aby sprawdzić dlaczego to miejsce, jest tak popularne wśród niemieckich turystów.

Już same widoki zza okna pociągu były bardzo ciekawe. Hmmm, czy te postacie, to może prognostyk jeżeli chodzi o tutejszą pogodę?

Pojechaliśmy na niemiecki kemping, ale recepcja była już zamknięta więc (jak się później okazało dzięki temu) znaleźliśmy sobie wolne miejsce na polu namiotowym, aby sprawy formalne załatwić następnego dnia. Ale z tym był problem, bo panowie w recepcji nie mówili po angielsku, no i nie chcieli nas zakwaterować, bo podobno nie ma miejsca. A my chcieliśmy jedynie zapłacić za poprzednią noc. W końcu Wandzie jakoś to się udało, puściliśmy przodem ostatnie chmury i pojechaliśmy na zwiedzanie wyspy.

Miejscowe krajobrazy bardzo nam się podobały. Wydmy gęsto pokryte zielenią lub wrzosami, a do tego niezliczone ilości krzaków dzikiej róży, która często okala drogi rowerowe, stanowiąc bardzo dobrą zaporę dla wiatru.

Miejsce odpoczynkowe, jak w jakiejś w bajce.

I był też camping, który bardziej przypominał obóz dla wspinaczy pod K2 niż typowy niemiecki camping. Ach gdybyśmy tylko wiedzieli… chociaż bez rezerwacji i tak byśmy się nie dostali, no chyba że recepcja byłaby już zamknięta 😉

Czasem ścieżkami, czasem drogą rowerową pojechaliśmy w kierunku miejscowości.

Zrobiliśmy drobne zakupy spożywcze i pojechaliśmy dalej chłonąć te niezwykłe krajobrazy.

Budownictwo jak najbardziej dopasowane stylowo.

Krótka wizyta na jednym z punktów widokowych.

Od tego miejsca – punkt widokowy na Uwe-Dune, zaczyna się chyba najładniejszy krajobrazowo odcinek szlaku rowerowego , który zaprowadził nas do List auf Sylt, skąd przeprawiliśmy się do Danii.

Po drodze widok na Altes Quermarkenfeuer Rotes Klif.

Dalej szlak pięknie sobie płynie pomiędzy bujnie porośniętymi wrzosami wydmami.

Wiedzieliśmy, że ta wyspa jest sporą atrakcją turystyczną, ale nie wiedzieliśmy że będzie tutaj tak pięknie.

Szlak rowerowy w pewnym momencie odbija do miejscowości, ale my wybieramy turystyczną drogę dookoła wyspy, bo ciągle nam mało.

Ostatni odcinek to piękna droga rowerowa idąca po wale przeciwpowodziowym.

Po drodze wypatrzyliśmy że nasz prom już powoli zbliża się do portu, więc trzeba było nieco bardziej zagęszczać ruchy, aby na niego zdążyć i nie czekać godzinę na kolejny.

No to meldujemy się w Danii na wyspie Romo.

Sant Clemens Kirke poświęcony żeglarzom.

Potem około 9 kilometrowy przejazd przez wody Jordsands Flak.

Czas na obiad na jednym z miejsc odpoczynkowych.

Wracamy na trasę i jedynką North Sea Cycle Route – szlakiem Morza Północnego jedziemy do miejsca noclegu.

 

Domki co prawda były zajęte, ale na polu namiotowym było jeszcze sporo miejsca.

Wyglądają jak luksusowe domki dla lalek. Do tego pole namiotowe, miejsce na ognisko, przygotowane drewno, dostęp do wody… może ze spaniem na dziko, czy też na łonie natury nie ma to zbyt dużo wspólnego, ale dla zwykłego mieszczucha to i tak nie lada gratka 🙂

Po pierwszym dniu byliśmy bardzo miło zaskoczeni, zarówno widokami jak i warunkami bytowymi. To będzie niezły urlop, taki allinclusive 😉

Komentarze

komentarzy