Żółtym szlakiem do Osiek nad Notecią

Grelus jakiś czas temu wynalazł kolejny ciekawy szlak do zbadania, a że było to w okolicach Zbyszka i jego urodzin, to postanowiliśmy połączyć przyjemne z przyjemnym i zrobić tam mały rekonesans, choć prognoza pogody po raz kolejny nie zachęcała do aktywności na zewnątrz.

Nocleg na miejscu odpoczynkowym przy Kaczorach, nad j. Kopcze, które chyba zaczęło nieco wysychać. Zajechaliśmy tam nieco przed północą, więc nocleg zrobiliśmy na parkingu, a rano goniliśmy Grelusów, którzy pojechali zaszyć się gdzieś nad jeziorem.

Czasami odnosimy wrażenie jakbyśmy jechali po dnie jeziora…

W połowie jeziora jest spore przewężenie, kawałek za nim doganiamy Grelusów. Korba już wiedziała co się święci, bo tak wyrwała do przodu, że nie byliśmy w stanie jej zatrzymać. Pierwszy z jej dwóch ulubionych wujków był przecież w pobliżu, a drugi czekał w Krajence.

Można powiedzieć, że jedziemy w komplecie.

Dalej lasem w kierunku Bagno Ustronie, choć samego bagna o dziwo nie zaliczaliśmy.

Grzybek, jeden taki wystarczyłby na obiad dla czterech osób.

Przez Marianowo dotarliśmy do Eklektycznego Pałacu w Brzostowie z około 1900 r. Z tej perspektywy wcale nas nie zachęcał do zobaczenia go z bliższej odległości.

Natomiast z drugiej strony, to już inna bajka. Pałac został zbudowany w XIX wieku dla właścicieli wsi Arndtów, a później został przebudowany po pożarze w 1964 r.

Więcej zdjęć pałacu i informacji o nim można znaleźć na stronie Zespołu Szkół Kształcenia Rolniczego oraz w Katalogu Polskich Zamków…

Kawałek dalej (przed cmentarzem) natrafiamy na kaplicę grobową właścicieli Brzostowa, rodziny Rosenau.

Tak naprawdę zachowała się jedynie kaplica, po reszcie zostało już tylko wspomnienie.

Widok na Dolinę Noteci.

Niektóre ze starych domów, opuszczone przez swoich właścicieli samotnie niszczeją inne są zagospodarowywane, jak ten przy Ostoi za Figurą.

Jakby ktoś się pytał, skąd swoją nazwę wzięła ostoja.

Dalej przez las do Białośliwia, wiadomo w jakim celu. Fajne miejsce, ale żeby odwiedzać je drugi tydzień z rzędu? Tym razem szukając skrótów spotkaliśmy jednego z przewodników, z którym odbyliśmy przemiłą pogawędkę, więc było warto.

Sezon startuje w majówkę, kto wie, jeżeli tylko będziemy w okolicy…

Tym razem przechadzamy się po torach i odnajdujemy wszystkie trzy ich torów.

Mural w Białośliwiu, jak widać cała miejscowość stara się być kojarzona z koleją wąskotorową.

Na starych budynkach zachowało się jeszcze kilka oryginalnych napisów.

Dalej było kilka km po asfalcie do Krostkowa i znowu wjeżdżamy w las, a może raczej wchodzimy, bo przed nami spore górki i trochę błota.

Praca zespołowa, ale tak to jest jak człowiek sobie wymyśli, że nocować będzie na najwyższej górce w okolicy.

Dębowa Góra – 192 m n.p.m.

W nocy miało lać, więc wpadliśmy na prawie świetny pomysł, aby rozbić się pod wiatą, prawie świetny bo tak zacinało, że wiele to nie zmieniło.

Ktoś się chyba wyspał 🙂

Żółty szlak którym jechaliśmy schodził do Bąkowa, ale dalej przez okoliczne górki szedł żółty szlak Dębowej Góry, no to wybór był prosty.

Idealna trasa na rower, generalnie zjazd w dół, ale nie tylko. Do tego fajna kręta dróżka, cud miód. Przez spory odcinek prowadzi wzdłuż granicy Rezerwatu Zielona Góra.

Miejsce odpoczynkowe przy szlaku.

Dalej kierujemy się na Osiek nad Notecią, by złapać tam pociąg do Kaczorów.

Po drodze jeszcze krótkie zwiedzanie cmentarza ewangelickiego z XIX w.

O jaki fajny szynobus, to będzie przynajmniej się dobrze wsiadało. Niestety podjechał turbokibel, czyli EN57 po modernizacji.

Korzystając z tego że jednak jeszcze nie padało, ekipa pojechała do Piły, aby przejechać się drogą rowerową wzdłuż linii kolejowej, a ja z Korbą poczekaliśmy na nich w samochodzie. Kolejne 10 km po asfalcie to nie był dobry pomysł, aby ciągnąć tam psa.

Jak zwykle wyszło na to, że nie ma co patrzeć na prognozę pogody, tylko po prostu trzeba jechać. Jeszcze tylko urodzinowa wizyta u Zbyszka i możemy wracać do domu.

Komentarze

komentarzy