Uroczysko Żubrów i pobliskie jary i wąwozy

Z braku konkretnych planów na weekend postanowiliśmy tym razem pokręcić się na pieszo w okolicach Lubniewic i Sulęcina. Wycieczkę piszą postanowiliśmy połączyć z wizytą na festiwalu podróżniczym „Tam i z powrotem” w Sulęcinie, gdzie prezentację i koncert miały dwa Piotrki z „Życie w Dolinie Odry”.

Zaczynamy z miejsca odpoczynkowego Uroczysko Żubrów.

Na pierwszy ogień poszedł zielony szlak i Jary Pod Lubniewki, którymi zeszliśmy do jeziora Lubniewsko.

Jak widać nie tylko jary czekają tutaj na turystów.

Już na samym początku wycieczki wiedzieliśmy, że dobrze zrobiliśmy idąc tędy na pieszo bez rowerów 🙂

Dalej poszliśmy niebieskim szlakiem zobaczyć czy ciepła jest już woda w jeziorze i dalej do Źlebu.

Jest i Źleb, piękny jar.

Idąc ścieżka w kierunku Wąwozu Żubrowskiego natrafiliśmy na taki niby schron, o dość konkretnej konstrukcji.

Widok na Wąwóz Żubrowski.

Idąc wzdłuż wąwozu wróciliśmy do zielonego szlaku.

Na końcu Wąwozu Żubrowskiego znajduje się Głaz przy wylocie.

Nie chcieliśmy schodzić wąwozem, chcieliśmy nim wrócić pod górę, więc dalej poszliśmy zielonym szlakiem.

Niby niepozorne miejsce, a przypomnieliśmy sobie, jak kilka lat temu podczas noworocznej wycieczki pchaliśmy tutaj rowery w przeciwnym kierunku.

Jest i drzewo, na którym zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie, choć niestety chyba trochę go ubyło.

Czasami trzeba mocno uważać żeby nie zgubić szlaku, który biegnie wąskimi ścieżkami.

Korba w stanie hipnozy, a to tylko zwykły gorący tościk zrobiony na szybko  na kuchence gazowej. Bardzo dobrze się sprawdza podczas wycieczek, gdy temperatura powietrza oscyluje w okolicach kilku stopni na plusie lub minusie.

Dalej w kolejności by Kocioł, Wąwóz Cienki i Wąwóz Wielki.

Później przyszedł czas na Wąwóz Długi którym zeszliśmy do Czerwonego Potoku.

Spacer wzdłuż tego strumienia także nie należał do najłatwiejszych.

W końcu wróciliśmy na zielony szlak.

Skoro był nasyp kolejowy, to należało się nim przejść 🙂

Przy okazji przypomnieliśmy sobie o jeszcze jednym ciekawym miejscu, w którym byliśmy podczas noworocznej wycieczki. To Żabie Oczko, które jest koło kolejnego nasypu kolejowego, którym w okresie letnim jeżdżą pociągi do Sulęcina.

Jak widać chwilowo linia jest nie używana.

Kawałek dalej wróciliśmy na czerwony szlak, którym poszliśmy do Wąwozu Żubrowskiego.

2 stycznia 2018 roku, to był dość szalony dzień, który wtedy zapoczątkowaliśmy od przejazdu przez kałużę.

I kolejne pamiętne miejsce, w którym pokonywaliśmy na rowerach „wielką wodę”. Dzisiaj wygląda już nieco inaczej.

Dotarliśmy do wąwozu, ale zejście do niego czerwonym szlakiem, to jednak małe nieporozumienie. Ostro w dół, ale tak ostro że można jedynie spaść, albo zjechać na tyłku przy odrobinie szczęścia. Nawet Korba postanowiła poczekać, co my zrobimy, jakby nie wierzyła w to że damy radę.

No ale udało się, idąc wzdłuż wąwozu dotarliśmy do powalonego drzewa, i chwytając się jego połamanych gałęzi udało nam się zejść w dół. Dobrze, że nie szliśmy w drugą stronę.

Na koniec spacerek wzdłuż Wąwozu Żubrowskiego.

Ostatnie atrakcje i kierujemy się na Uroczysko Żubrów by szybko upichcić sobie obiad i zdążyć do Sulęcina na jakąś prezentację i przede wszystkim koncert Fiszera.

To była świetna wycieczka, pełna jarów, wąwozów i przeszkód na drodze. Tak właśnie powinny wyglądać szlaki piesze, w środku pięknego terenu, z dala od cywilizacji i szerokich asfaltowych dróg.

Komentarze

komentarzy