Wrzosowiska Cedyńskie i Karpaty Moryńskie

Raz w roku z naszymi przyjaciółmi z Lindy Hop Szczecin jedziemy na biwak integracyjny do Mirowa, do naszych przyjaciół z harcerstwa którzy prowadza pole namiotowe Marigold 🙂 Wieczory spędzamy na rozmowach, tudzież grach zespołowych, a dni dość aktywnie, a to na wycieczce pieszej, a to na pieszo-rowerowej jak w tym roku 😉

W sobotę zaczynamy na piechotę od Góry Czcibora. Prognoza pogody nie zachwycała, ale stwierdziliśmy że jakoś damy radę 🙂

Czerwonym szlakiem poszliśmy w kierunku Starego Kostrzynka.

Naszym celem był punkt widokowy na Dolinę Odry przy Murawie Kostrzyneckiej.

Po krótkiej przerwie obraliśmy kurs na Wrzosowiska Cedyńskie.

Widoki były ciekawe, choć we wrześniu będzie tutaj jeszcze ładniej, ale za to nad naszymi głowami zaczęło robić się jakoś tak granatowo.

Odpuściliśmy sobie punkt widokowy, aby uciec przed burzą do samochodów. Pewnie jeszcze kiedyś tutaj razem wrócimy.

Niedzielę spędziliśmy na rowerach. Miały być dwa jeziora i około 30 km, ale weszły skróty i radykalna zmiana planów 🙂

Zaczęło się normalnie, po piachu w kierunku j. Morzycko. Tam krótka przerwa, kąpiel Korby w jeziorze i dalej pojechaliśmy drogą rowerowa w kierunku nieczynnej stacji kolejowej Przyjezierze-Moryń.

Koło stacji tajemnym przejściem dostaliśmy się na polną drogą i był plan aby wzdłuż jeziora i przez las pojechać na wzgórze widokowe.

Ale… no właśnie ale jechała z nami Wanda 🙂 no bo wiecie tu jest też fajna droga, którą jeszcze nie jechaliśmy,  to sobie nią objedziemy tą górkę i będzie fajnie 🙂 no i było!

Fajnie się pchało rowery pod górę, ale póki co jeszcze po drodze, fajnie przedzierało przez krzaki, aby dostać się na.. pole 🙂

Ale najfajniejszy to był ten kilometr skrótu przez pole rzepaku.

Ręce delikatnie pocięte, wszystko brudne jakbyśmy jechali przez kopalnię węgla brunatnego, a te małe czarne kuleczki to pewnie jeszcze przez kilka dni będą wytrzepywał z ubrań.

No ale znaleźliśmy przejście na łąkę, z której wiodła droga na nasz punkt widokowy.

Tylko Wanda ciągle jechała, skrótami 🙂

Jeszcze pamiątkowe zdjęcie i mogliśmy, albo musieliśmy już wracać na obiad do Mirowa 🙂

Nie było łatwo, zwłaszcza na rowerze, ale przynajmniej będzie co wspominać 🙂

Komentarze

komentarzy