W pogoni za i uciekając przed… Grelusami

Wycieczek grzybowych ciąg dalszy. Głównym celem było zmapowanie przez Grelusa czerwonego szlaku pieszego do Chojny, bo na openstreetmap było kilka dziur. Startujemy w sobotę rano świtem koło południa, bo Wanda chciała się jeszcze nieco wykurować i jedziemy pociągiem do Godkowa, aby gonić Grelusów, którzy dzień wcześniej spali koło Mieszkowic. Okazuje się, że nie mamy się co spieszyć, bo ze względu na poranny deszcz poleniuchowali jeszcze bardziej niż zwykle. Na ale wpadamy na drogę rowerową i ciśniemy w kierunku Morynia.

Na trasie już iście jesienna aura.

Z drogi rowerowej zjeżdżamy na Skotnicę i dalej na Moryń Dwór.

Bardzo fajna, utwardzona droga z pięknymi widokami.

Dalej lasem w kierunku Słubii, a po jej przekroczeniu i kontaktach telefonicznych z Grelusami, wracamy do drogi rowerowej na Siekierki.

Widoki przy Słubii pierwsza klasa.

Przecinamy drogę rowerową i kierujemy się na Cedynię, gdyż planowany nocleg miał być za nią.

Po drodze trzeba było nazbierać prowiant na kolację.

Ale trzeba powiedzieć, że póki co w tych lasach grzybów było jak na lekarstwo. Dużo lepiej było u Grelusów w okolicach Mieszkowic.

Chmura idąca na nas i tęcza przed nami nie wróżyły nic dobrego. Na szczęście po kilkunastu minutach było po wszystkim. Dobijając do Cedyni okazało się że Grelusy, jak to Grelusy chyba nie dojadą na planowane miejsce noclegu, a nam nie chciało się wracać do nich tych kilku km przez las, więc postanowiliśmy rozbić się zgodnie z planem za Cedynią. No cóż, to jutro oni nas będą gonić 🙂

Na kolację pieczone ziemniaczki z cebulką i grzybami 🙂

A na deser kotlety z Kani.

Nad ranem temperatura zeszła poniżej zera i można było w kilku miejscach skrobać namiot 🙂 Nie powiem, za ciepło w nocy to nie było, ale za to mgły po świcie słońca były niesamowite.

Wieczorem, jadąc czerwonym szlakiem pieszym na miejsce noclegu udało mi się ukręcić gwint w pedale. Już to kiedyś przerabiałem i dobrze wiedziałem czym to grozi. Zamocowany kijek szybko wypadł, więc z trytki zrobiłem koszyczek na lewym pedale i pedałując jedną nogą przyszło mi zrobić ponad dwadzieścia km na dworzec do Chojny.

Trzeba powiedzieć że czerwony szlak za Cedynią jest super. Piękna miejsca i super widoczki.

Kierujemy się nim aż do Lubiechowa Dolnego.

Dalej jedziemy nim przez Dolinę Świergotki z obawą co nas tam czeka, bo ostatnio było mnóstwo zwalonych drzew.

Pomnik Roberta von Keudell.

Teren którego się najbardziej obawialiśmy był tuz za rezerwatem i był już na nasze szczęście posprzątany przez leśników 🙂

Dalej już nie trzymamy się tak kurczowo czerwonego szlaku, bo jazda z jednym pedałem mocno daje się we znaki i wybieramy lepsze drogi w kierunku Chojny.

Grelusy jak zwykle poleniuchowały, potem nas dzielnie goniły, ale nas nie dogonili.

A my jeszcze po drodze zjedliśmy na obiad część wczorajszej kolacji i pognaliśmy na pociąg do domu.

Jak widać trytki dobre są na wszystko 🙂

Komentarze

komentarzy