Okolice Barlinka podczas Festiwalu Podróżniczego „Włóczykijki”

W dniach 8-9 lutego odbyła się w Barlinku 5. edycja Festiwalu Podróżniczego Włóczykijki, co postanowiliśmy połączyć z małą wycieczką rowerową. W piątek po prezentacji Zdzicha Rabendy mieliśmy jechać w poszukiwaniu noclegu, ale zaprzyjaźnieni organizatorzy zaproponowali abyśmy rozbili się na campingu na obrzeżach miasta, tuż przy jeziorze. W zasadzie było już dość późno, a na campingu cisza i spokój, więc skorzystaliśmy z zaproszenia, tym bardziej że zza płotu naszego bezpieczeństwa pilnował Żubr 😉

Rankiem zwinęliśmy namiot i wystartowaliśmy na wycieczkę.

Najpierw Szlakiem Przygody wzdłuż południowego brzegu j.Barlineckiego.

Na ścieżce edukacyjnej przy jeziorze stanęły (niczym w Moryniu) dzikie zwierzęta. Fajny pomysł, ciekawie to wygląda, tylko te wilki jakieś takie jak nie wilki, nawet Korba się nie najeżyła.

Jest i nasz nocny stróż.

Dalej wzdłuż jeziora.

Po drodze mijamy źródełko.

Szczerze trzeba przyznać, że ścieżka po południowej stronie jeziora w tym bukowym lesie jest fantastyczna. Kręta, górzysta, widokowa, choć gmina mogłaby nieco zadbać o utrzymanie nawierzchni, bo miejscami jest dość kiepsko.

Miejsce odpoczynku.

Kierowaliśmy się do źródełka Boży Dar, które tym razem nie wyglądało reprezentacyjnie.

Dalej pojechaliśmy/poszliśmy sobie na południe w kierunku j. Okunie.

Miało być miło i przyjemnie, a wyszło jak zwykle. Może dobrze, że nie jechaliśmy tędy w nocy na nocleg 🙂

Drogi wyglądały jak powyżej, albo nie było ich jak poniżej, więc kilka spacerów po lesie zaliczyliśmy.

Korba nie traci chwili na zabawę.

Szlak rowerowy Lasów Państwowych, a to Ci niespodzianka.

Okunie.

Dalej mieliśmy w planach jechać od północnej strony j. Okunie, ale szlak rowerowy szedł od południowej, a w dodatku drogą której nie było na mapie, więc jasna sprawa.

Na końcu jeziora przy leśniczówce Okno znajduje się miejsce biwakowania. W sezonie podobno straż leśna pobiera opłaty.

Korbeczka, daj kijka 🙂 milusi piesek 🙂

Dalej w zasadzie zaczęliśmy wracać, ale trochę naokoło, bo Wanda znalazła jeszcze jakiś pamiątkowy głaz, który koniecznie musieliśmy zobaczyć 😉 nie, nie ten, to informował tylko o Szlaku Dębów.

Znowu na skróty.

No to jesteśmy. Jest to grób niemieckiego żołnierza Georga Zocha, który zginął we Francji w 1918 r. podczas pierwszej wojny światowej. Rodzina przywiozła jego ciało i pochowała w lesie w okolicy rodzimej leśniczówki.

Pozostałości cmentarza w miejscowości Płonno.

Na koniec chcieliśmy jeszcze zobaczyć pozostałości po pałacu Wedlów w Sarniku.

W 1898 roku rodzina von Wedel wzniosła pałac w stylu eklektyczno-renesansowo-barokowym. Fundatorem pałacu był Wedigo hrabia von Wedel. Budowę pałacu ukończono w 1899 roku. Po 1945 roku własność Skarbu Państwa. Na terenie majątku powstało PGR, a w pałacu urządzono biura i mieszkania dla pracowników.

Więcej o pałacu i wsi można przeczytać na: https://zamkilubuskie.pl/sarnik/

Dalej wzdłuż przy pałacowego jeziora.

A potem polami do odcinka drogi rowerowej budowanej na nasypie starej linii kolejowej.

Choć była dopiero podbudowa to jechało się bardzo dobrze.

Za wiaduktem wjeżdżamy na stary asfaltowy odcinek, wrzucamy już nieco zmęczoną Korbę na bagażnik i ciśniemy na Włóczykijkowe prezentacje.

Wieczorem załapaliśmy się na integrację, na ośrodku, na którym spaliśmy ubiegłej nocy. Tej zresztą też, a że integracja przebiegało dość dobrze, to w okolicach trzeciej położyliśmy się spać 🙂

Rano szybkie śniadanie, zwijamy namiot i jedziemy na organizowaną w ramach Włóczykijków pieszą wycieczkę po okolicach Barlinka, co by zdążyć na autokar i jeszcze go zatrzymać, aby poczekał na Grelusów 🙂 Zaczynamy przy Pałacu z XIX w. w Janowie.

Już tu byliśmy, ale z rowerami, więc ciężka do przejścia trasa, tym razem była bardzo łatwa 😉

I do tego bardzo fotogeniczna.

Przewodnicy opowiadali o pałacu i wykorzystaniu wody, która znajdowała się w jego pobliżu.

Korba poznała kolegę, zakochanego w niej po same uszy 😉

Wycieczka zakończyła się koło ruin młyna przy ul. Fabrycznej, ale zamiast wracać do autokaru postanowiliśmy wrócić na pieszo, znaczy się Grelusy postanowiły bo w końcu to tylko 2km w linii prostej 🙂

Przechodzimy przez wąwóz i idziemy lasem jak długo się da.

W Barlinku napotykamy kolejny młyn.

Na koniec jeszcze Lipa Amerykańska nad Młynówką, potem jeszcze kawałek wzdłuż rzeki i meldujemy się na kolejnym dniu festiwalu 🙂

Uważamy, że takie połączeniu festiwalu z wycieczkami to idealne połączenie na spędzenie dnia. Co do festiwalu, to szczerze trzeba przyznać, że organizatorzy wraz z wolontariuszami robią co mogą aby było fajnie i bardzo dobrze im to wychodzi 🙂 Mnóstwo ciekawych prezentacji, warsztatów dla dzieci, stołówka na której można się posilić dobrym cateringiem. Nie zostaje więc nic innego, jak wpisać go na stałe do naszego kalendarza 🙂

http://wloczykijki.com/?page_id=1416

Komentarze

komentarzy