W piątkowy wieczór jedziemy z Grelusami do Rusinowa, gdzie porzucamy samochody i błotnymi, leśnymi drogami już po zmierzchu podążamy poszukać noclegu, w umówionym wcześniej miejscu ze Zbyszkiem. W zasadzie noclegu miał poszukać Zbyszek, ale pociąg mu się trochę spóźnił, i dojechał jak już smacznie spaliśmy 🙂
Jezioro Bukowe Długie, mała polanka przy samym jeziorze akurat wystarczyła na rozbicie trzech namiotów 🙂
Świtem koło południa (tak to z Grelusami bywa) ruszamy w drogę.
Od razu następuje modyfikacja trasy, aby poszukać w lesie jakiegoś pomnika.
A to krótka historia o tym, jak szybko stracić tylną lampkę. Raz.
Dwa.
Trzy i gotowe 🙂
Pomoc była jak najbardziej wskazana.
Jak widać nie zrobiło to na Zbyszku złego wrażenia, w zasadzie nigdy nie robi 🙂
Ot kozaczek się trafił. Jeden grzybek i obiad załatwiony 🙂
Jest i nasz pomnik, a w zasadzie to co z niego jeszcze pozostało.
Spaceru nigdy za wiele.
Zielonym szlakiem pieszym docieramy do Trzcianki, a w zasadzie nad j. Sarcze, wzdłuż którego się kierujemy zmieniając kolor szlaku na żółty.
Po drodze możemy podziwiać okazy ryb, w Parku Ryb Słodkowodnych.
Wzdłuż jeziora napotykamy sporo pomostów wędkarskich i jeszcze więcej śmieci zostawionych przez ludzi z podejrzeniem właśnie na wędkarzy. Masakra.
Hotel Smolarnia na południowym krańcu j. Straduń
Jeszcze przed zmierzchem udało nam się dojechać do Ścieżki Przyrodniczo Leśnej „Nad Bukówką”.
Znajduje się tu sporo pomników przyrody, w tym Dąb Wojtek.
Ścieżka nie jest łatwa, ale to dla nas nie nowość, a największy problem robi się na kładkach, dość wąskich, w których niektóre z naszych obładowanych rowerów ledwie się mieszczą.
Przejeżdżamy całą ścieżkę, a potem Grelus wynajduje kładkę przez Bukówkę (Kamionkę) i robimy mały skrócik wracając na żółty szlak, albo raczej do upatrzonego miejsca na nocleg.
Tym razem nad j. Szczupaczym.
Jak zwykle zaczynamy od ogniska i gotowania… a to smażone na ognisku ziemniaczki, a to kotlety z Kani, do tego tosty i wrapy na drugą albo i trzecią nóżkę… by na deser dobić wszystko pieczonymi gruszkami 🙂
Pogoda nas od rana nie rozpieszcza.
Trasa zresztą też 🙂
Kierując się do samochodów zahaczamy jeszcze o pozostałości po młynie na Cieszynce.
Dalej niespiesznie lasami, nie spiesznie bo uaktywniły się nasze dwie grzybiarki i trzeba było im jeszcze pomagać 😉
Po wyjeździe z lasu, niedaleko od Rusinowa trafiamy na ładnie zagospodarowaną polanę przez miejscowych myśliwych. Dobre miejsce na nocleg w przyszłości 🙂
Potem jeszcze tylko ograbiamy dwa drzewa z pysznych jabłek i gonimy do samochodów, bo nad nami zbierają się ciemne chmury.
Jeszcze tylko ostatnie błoto, to od którego zaczynaliśmy w piątek i jesteśmy na miejscu.
No cóż, weekend jak co weekend, z tą małą różnicą że tym razem udało się spotkać z mocno ostatnio zapracowanym Zbyszkiem 🙂
Najnowsze komentarze