Dookoła Gryfina podczas „Włóczykija”

Jak co roku przy okazji Włóczykija w Gryfinie, nocujemy w okolicy pod namiotem. Tym razem udało nam się to zrobić w oba weekendy. Najpierw ze Zbyszkiem, z którym w piątkowy wieczór pojechaliśmy po prezentacjach nad Tywę, aby tylko położyć się spać. No ale skoro następna noc miała być pod dachem ze względu na Bal Włóczykija, no to trzeba było jednak rozpalić ognisko, przy okazji przekąsić kilka grzanek i o 2:30 przy kilkustopniowym mrozie udać się w końcu do namiotów.

Nocleg znaleźliśmy pomiędzy Tywą a nasypem kolejowym na zachód od Szczawna. Nasze długi nocne siedzenia zweryfikowało nasze plany na wycieczkę po okolicy do powrotu nasypem kolejowym do Gryfina.

Zbyszek też sobie zakupił aluminiowe butelki, aby nie korzystać z plastikowych. Nasza przy jego to niemal weteranka 😉

No to mały spacerek w kierunku wsi Żurawki.

Trzeba przyznać, że jest to chyba najładniejszy odcinek tego nasypu, umieszczonego wysoko ponad Tywą.

Hmm, niby taki mały strumień który wpływał tędy do Tywy, a takie szkody.

Zjeżdżamy do rzeki na kakao.

Dalej także po nasypie z małymi, a czasem dużo większymi przeszkodami.

Potem na skróty do drogi prowadzącej do Górki Miłości.

Widok na Gryfino, a może raczej na rozlewiska.

I znowu na prezentacje, potem Bal Włóczykija, by następnego dnia w ramach kolejnej wycieczki przejechać z Pniewa do Gryfina.

O 12:00 odbyło się Włóczykijowe morsowanie.

Można było spotkać znajomych, między innymi Michała dla którego po jego wyprawach można by powiedzieć, że nie ma rzeczy niemożliwych 🙂

Wracająca do zdrowia po urazie łapki Korbeczka, jak zwykle miała swój świat, czyli kijek.

I towarzystwo do kijka.

Kolejny weekend, to kolejne krótkie wypady na rowery. Najpierw z Grelusami oraz okazyjnie Michałem i Patrycją, którzy przyjechali na krótko z Norwegii. Wycieczkę zaczęliśmy w Baniach i pojechaliśmy szukać przygód na okolicznych pieszych szlakach.

Po drodze trafiliśmy na Ostoję Myśliwych. No to kawa. A potem dalej wokoło j. Piaseczno i z powrotem do Bań. Wanda mówiła żebym nie brał aparatu, to nie wziąłem, a telefon po drodze padł. No ale nim i tam nie zrobiłbym zdjęcia Żurawii na okolicznych polach których było przynajmniej kilkaset. No i ten widok jak poderwały się do lotu przez naszą dzielną Korbę 😉

Wieczorem po prezentacjach pod namiot. Tym razem sami i tylko na sen, długi sen. No to przejechaliśmy przez most, a za nim zaraz w lewo, mijamy plac zabaw i przy pierwszej śluzie wybieramy sobie takie urocze miejsce na namiot.

Spoko miejscówka w odległości kilku minut jazdy rowerem od GDK.

Potem przez Żurawki do Szczawna.

Po drodze chronimy się w stodole przed deszczem.

Zjazd do Szczawna.

Dalej drogą rowerową w kierunku Chwarstnicy

Na drodze powiatowej zjeżdżamy z drogi rowerowej, aby spróbować przejechać pomiędzy j. Wirowskim a j. Wełtyn. Niestety teren prywatny więc zawrotka. Ale wracając odnajdujemy czarny szlak.

No to będzie przygoda 🙂

Odnajdujemy też jeden z punktów gry, która miała miejsce podczas Włóczykijowego Tripa.

Na koniec lasami w kierunku drogi rowerowej do Grajdołka i znowu na prezentacje, tym razem już ostatnie podczas XIII edycji Włóczykija.

Komentarze

komentarzy