Z Troszyna przez okolice Wolina

Kolejny zimowy wypad za nami. Tym razem na celownik wzięliśmy Woliński Park Narodowy, do którego jednak nie jechaliśmy najkrótszą drogą.

Wysiadamy z pociągu w Troszynie i jedziemy na północ nad pobliskie j. Piaski. Na południowym brzegu miało być miejsce biwakowania, ale dwie ławeczki z miejscem ogniskowym nie przypadły nam do gustu, więc pojechaliśmy na zachód niebieskim szlakiem, poszukać noclegu koło mostu nad Grzybnicą.

Nocleg znaleźliśmy, ale z mostem to raczej będzie słabo.

Czekając na Grelusów, którzy się wygrelusili dopiero na następny pociąg odpalamy kociołek z zupą soczewicową. Idealna porcja na dzisiaj i jeszcze do podgrzania na jutro.

W nocy kilka stopni mrozu i jakoś tak ciągnęło od tego śniegu pod namiotem.

Stan mostu do godzin porannych się nie poprawił, więc będziemy musieli poszukać skrótów.

Gotowanie na Grelusa 😉

Skróty do m. Piaski Wielkie nam nie poszły, więc wróciliśmy do Troszyna i w drodze do Wolina udaliśmy się jeszcze na południe aby objechać jezioro Ostrowo.

Cmentarz w Mierzęcinie.

Neobarokowy Dwór Myśliwski.

Naszym celem była ścieżka przyrodnicza wzdłuż Wola Struga. Latem zbyt duże krzaczory i kleszczowisko, więc zostawiliśmy sobie na zimę.

Ścieżka głownie piesza, nad mocno meandrującą rzeczką.

Mocy dodaje nam piernik pomidorowy z dżemikiem z czarnego bzu.

Dalej kierunek Wiejkowo po zalanych i zamarzniętych drogach.

Po drodze po przekroczeniu Grzybnicy.

Oprócz ścieżki przyrodniczej czekało nas jeszcze odnalezienie starego cmentarzyka. Grelus niczym Zbyszek pognał przez pole.

Ruiny kaplicy są przed Wiejkowem niedaleko zachodniego brzegu j. Ostrowo.

W Wiejkowie na terenie prywatnym znajdują się ruiny Pałacu. Stąd prostą drogą asfaltową jedziemy do Wolina.

Robimy mały skrót przy Osadzie Wikingów.

Potem kilka schodków aby dostać się do drogi.  Choć niektórzy wolą jednak po terenie.

W Wolinie robimy zakupy i jadąc prosto na wschód docieramy do Zalewu Szczecińskiego.

Hmmm, a może trzeba było jechać wzdłuż zalewu?

Jadąc do Sułomina atakuje nas zima.

A niby miało padać dopiero w nocy.

W Sułominie uzupełniamy z Grelusem zapasy wody i jednego z gospodarzy. W tym czasie Korba nastąpiła gdzieś na coś ostrego i dość mocno i głęboko przecięła sobie poduszkę w tylnej łapie. No to mamy mały problem. Udaje nam się zatrzymać krwawienie, wkładamy Korbę do skrzynki i robimy zmianę planów, kierunek najbliższy dworzec w Mokrzycy Wielkiej celem wcześniejszego powrotu do domu.

Może i byśmy zdążyli na pociąg gdyby nie ambitne skróty w celu zobaczenia pozostałości po Schloss Apenburg.

Dużo tego nie było.

Wieczorem kuchnia przygotowała Curry z warzywami. Tylko Grelusy wiecznie ten makaron i makaron 😛

I kompocik wiśniowo gruszkowy z goździkami na rozgrzanie i częste nocne sikanie 😉

Rankiem, a może jeszcze w nocy bo jednak po ciemku zwijamy namioty i jedziemy na pociąg do Szczecina. No cóż, do WPN i w zasadzie największych atrakcji tej wycieczki nie dotarliśmy, ale co tam, jeszcze tu wrócimy. Póki co musimy poczekać aż Korbie zagoi się łapka po kilku założonych u weterynarza szwach. Tego dnia i tak miało padać, do tego kilka stopni na plusie i chlapa, więc wrócimy jak będzie nieco ładniej. Najlepiej mroźnie i słonecznie.

Komentarze

komentarzy