Z Jaen przez góry do Granady.

Kolejny etap przed nami, skończyły się już szlaki po liniach kolejowych, więc koniec z lekkimi podjazdami, tym bardziej, że zamiast jechać główną drogą, na której i tak nie ma dużego ruchu, wybieramy te podrzędne, ale za to chyba ciekawsze 🙂

Jaen już za naszymi plecami.

2016-hiszpania-1-z-57

Zaczynamy od lekkiego zjazdu.

2016-hiszpania-2-z-57

W Puente de la Sierra posilamy się przed nadchodzącymi podjazdami, chyba wyglądaliśmy na wygłodniałych bo dostaliśmy gratis kilka przystawek, które migiem zniknęły z talerzy, tak jak te frytki z bakłażana 🙂

2016-hiszpania-3-z-57

Przed nami jakieś 1300 metrów do góry, gdy tylko nieco wjeżdżamy pogoda tradycyjnie daje nam się we znaki.

2016-hiszpania-4-z-57

2016-hiszpania-5-z-57

I do tego czym wyżej, tym robi się bardziej zimno, na szczęście po około godzinie przestaje padać, czasem tylko mży.

2016-hiszpania-6-z-57

Jeden z punktów widokowych z takim fajnym miejscem na namiot, ale Wanda nieugięta chce jechać dalej.

2016-hiszpania-7-z-57

Zapora wodna – Garganta de los Logrones.

2016-hiszpania-8-z-57

Fragment drogi, który prowadzi w kierunku zapory jest zamykany na noc.

2016-hiszpania-9-z-57

2016-hiszpania-10-z-57

Kolejne podjazdy za nami.

2016-hiszpania-11-z-57

Jeszcze trochę do szczytu i już będzie z górki.

2016-hiszpania-12-z-57

Ostatnie metry pokonujemy na piechotę, nie żeby było tak stromo, ale wiatr zrzuca nas z rowerów.

2016-hiszpania-13-z-57

Szybko zakładamy co cieplejsze rzeczy i heja w dół, spadamy stąd jak najszybciej, aby poszukać w dolinie promieni słońca 🙂

2016-hiszpania-14-z-57

Są, ale już wieczorne, więc ciężko nimi się rozgrzać po 15 minutowym zjeździe.

2016-hiszpania-15-z-57

Mijamy Valdepenas de Jaen, nabieramy jak zwykle wody i będziemy szukać noclegu. Najlepiej zaraz za miejscowością.

2016-hiszpania-16-z-57

No dobra, znowu nam nie poszło. Ta miejscowość, w której nabraliśmy wody to ta, tam daleko w dole, a wzdłuż drogi cały czas po jednej stronie urwisko, po drugiej płot. I tak już od kilkunastu km.

2016-hiszpania-17-z-57

W końcu znajdujemy miejsce w pobliżu asfaltu, za jakimiś krzakami choć i tak na widoku, ale zmęczenie tak daje nam się we znaki, że bierzemy je z pocałowaniem ręki 🙂

2016-hiszpania-18-z-57

Chyba jakieś wyścigi tędy jeżdżą, a my sobie tak turystycznie z sakwami.

2016-hiszpania-19-z-57

Do Granady będzie już bardziej w dół niż do góry, ale kilka podjazdów jeszcze przed nami, no i chmur niestety także.

2016-hiszpania-20-z-57

Znowu nas zlało, więc suszymy się i posilamy w miejscowym barze.

2016-hiszpania-21-z-57

Zaraz się jeszcze bardziej rozgrzejemy 🙂

2016-hiszpania-22-z-57

Możemy narzekać na pogodę, ale na trasę i jej widoki to już nie.

2016-hiszpania-23-z-57

2016-hiszpania-24-z-57

Las, w końcu las!!! Na jednym ze szczytów spotykamy las, taka niesamowita odmiana od skał, pól i drzewek oliwnych.

2016-hiszpania-25-z-57

No to czas się znowu ubrać, będzie lało i będzie w dół.

2016-hiszpania-26-z-57

2016-hiszpania-27-z-57

Pogoda strasznie się z nami bawi tego dnia.

2016-hiszpania-28-z-57

2016-hiszpania-29-z-57

Na jednym ze zjazdów trafia nas porządna ulewa, a mi kończą się hamulce, były już troszkę starte gumy, więc ślizgają się po obręczy bez jakiegokolwiek hamowania. No to uskuteczniam hamowanie butem, w zakręt którym odbijaliśmy z głównej drogi jakoś udało mi się zmieścić, ale nasza droga dalej szła ostro w dół, a za jakieś pół km rozwidlenie, albo w prawo, albo w lewo, albo na wprost w płot. Była ostra walka, ale udało się wyjść z tego bez szwanku 🙂

2016-hiszpania-31-z-57

Do Granady zaliczamy jeszcze kilka niedużych, ale stromych górek, a pogoda jak widać, urocza.

2016-hiszpania-32-z-57

Na szczęście w mieście jak ręką odjął. Szukamy noclegu w mieście by je spokojnie zwiedzić. Jest camping, ale taniej wychodzi wziąć pokój w pensjonacie w samym centrum. Granadę bardzo zachwalał nam nasz dobry znajomy Wojtek vel Grelus, więc zostajemy na dwie noce.

2016-hiszpania-33-z-57

I od razu ruszamy na zwiedzanie 🙂

2016-hiszpania-34-z-57

2016-hiszpania-35-z-57

Sklep pełen niesamowitych zapachów.

2016-hiszpania-36-z-57

2016-hiszpania-37-z-57

2016-hiszpania-38-z-57

2016-hiszpania-39-z-57

2016-hiszpania-40-z-57

Poszukiwania miejsca na kolację zakończone, wiadomy wybór 🙂

2016-hiszpania-41-z-57

Pomidor przekładany kozim serem, pyszność.

2016-hiszpania-42-z-57

2016-hiszpania-43-z-57

Wieczorem Wanda załatwia przez internet bilety do największej atrakcji – Alhambry, no to czeka nas kilka godzin na piechotę.

2016-hiszpania-44-z-57

2016-hiszpania-46-z-57

2016-hiszpania-47-z-57

2016-hiszpania-48-z-57

Te wszystkie zdobienia robią niesamowite wrażenie.

2016-hiszpania-49-z-57

2016-hiszpania-50-z-57

Wieczorem jak na turystów przystało idziemy na pokaz Flamenco, nie żebym narzekał ale szału nie było. Może po wizycie w muzeum Flamenco oczekiwałem czegoś innego, a może po prostu te piosenki są w takim strasznie smutnym nastroju. No nic, nie wszystko musi mnie urzeknąć.

2016-hiszpania-51-z-57

Następnego dnia z rana wypogadza się na dobre, więc jeszcze szybki kurs po mieście.

2016-hiszpania-52-z-57

2016-hiszpania-53-z-57

2016-hiszpania-54-z-57

Alhambra z boku.

2016-hiszpania-55-z-57

Jednym z głównym, niestety nie spełnionych celów naszej wyprawy było wdrapanie się na Pico de Veleta, najwyższy szczyt w Europie gdzie można wjechać rowerem. Wjazd jest z 700 mnpm na 3300 mnpm, ale pogoda wszystko popsuła, wiało (ponad 100km/h) lało, a do tego spadł śnieg i to był problem nie do przeskoczenia, no chyba że na pieszą wycieczkę, ale nie o to nam chodziło. No nic, zostanie na następny raz.

2016-hiszpania-56-z-57

2016-hiszpania-57-z-57

Tymczasem czas opuścić Granadę i zacząć ostatni etap podróży do Malagi.

Komentarze

komentarzy