Mierzeja Wiślana

Do południa kończymy zaplanowaną trasę po Warmii i Mazurach, a potem szybciutko pakujemy się do auta i jedziemy w okolice Krynicy Morskiej, aby zrobić jeszcze nadprogramową wycieczkę po Mierzei Wiślanej.

Kierujemy się na Przebrno i Siekierki, a potem na szlak rowerowy idący po północnej części mierzei.

W wiatce przeczekujemy pierwszy deszcz, choć potrafi w niej na nas zawiać no i miejscowo przecieka dach.

Od wiatki do Krynicy prowadzi droga o nawierzchni jak bitumiczna, więc dalej jedzie się bardzo dobrze. Choć jak widać za jakiś czas będą tu mieli problemy z piaskiem.

Korba jak zwykle ciągnie nas nad morze.

Szybciutko przejeżdżamy przez Krynicę Morską i kierujemy się w kierunku granicy z Obwodem Kaliningradzkim.

Zjeżdżamy z powrotem na południową stronę mierzei aby pozaliczać wszystkie ciekawe miejsca po drodze, które znajdują się właśnie po tej stronie. Szlak rowerowy niestety idzie po północnej stronie.

Wielbłądzi Grzbiet i zainstalowany tam punkt widokowy.

Kolejna chmura idzie w naszym kierunku.

Wracamy na szlak rowerowy, którym pojedziemy aż na wysokość Góry Pirat.

Ale po drodze kolejna obowiązkowa wizyta na plaży.

 

Zabawy z Korbą czasami bywają bolesne, szczególnie jak się rozbryka.

Punkt widokowy na Górze Pirat robi wrażenie. Minusem jest tylko to, że prowadzi do niego jedna droga, która trzeba potem wracać. Mapa tym razem kłamała.

Przeczekujemy tu kolejny deszcz.

Tymczasem we Fromborku jeszcze pogodnie, jeszcze… 😉

Potem nieco asfaltem i znowu zjeżdżamy do lasu by zobaczyć znajdujący się tam Klif nad Zalewem, do którego nie prowadzą żadne drogowskazy. W zasadzie może to i dobrze, przynajmniej nie ma śmieci.

Widok na Bezleśną Wydmę Szarą przed Nową Karczmą.

W Nowej Karczmie wracamy na północną część Mierzei i jedziemy do granicy po wyremontowanej drodze szutrowej.

Dalej już nie można.

No to jeszcze tylko spojrzymy na nieprzedeptaną plażę i możemy wracać.

Po dwóch stronach drogi stoją w odległości od siebie kilku metrów dwa drogowskazy. Na jednym do Krynicy mamy 17 km, na drugim 11,7 km, a w rzeczywistości około 13,5 km. No to by się zgadzało 🙂

Stary Port, albo raczej to co z niego zostało.

Dalej jedziemy szlakiem rowerowym do Krynicy Morskiej. Czasem jest całkiem ładnie, ale ogólnie szutrowa nuda z dala od morza i wszelkich atrakcji, więc pędzimy by zdążyć wrócić jeszcze przed zmierzchem.

Za Krynicą dopadł nas ostatni deszcz, ale tego już nie mieliśmy czasu przeczekiwać.

Znowu miejsce odpoczynkowe przy którym kończy się dobra nawierzchnia.

 

Dalej szutrem jedziemy po najładniejszym odcinku szlaku rowerowego po Mierzei Wiślanej.

 

Trasa pięknie wije się po lesie, a potem wchodzi na klif nad samym morzem.

Dodatkowego uroku dodaje jeszcze zachód słońca 🙂

No cóż tak wyszło, że najlepsze zostawiliśmy sobie na deser.

W drodze do samochodu pojechaliśmy jeszcze szukać starych kamieni granicznych.

Jeden z nich był bardzo dobrze zachowany, choć niełatwo było go znaleźć, ale gdzie diabeł nie może tam Wandę pośle 😉

Potem już tylko nocleg, zwiedzanie Portu w Krynicy i możemy wracać do domu, z międzylądowaniami u znajomych w Słupsku i Kołobrzegu, co by oznaczało, że przed północą w domu nie będziemy.

Sama Krynica Morska szału nie robi, ale trasa po Mierzei Wiślanej warta przejechania.

Komentarze

komentarzy