W ramach odpoczynku na łonie natury pojechaliśmy do Myśliborza, aby pokręcić się nieco po okolicznych jeziorach, leżących na północ od miasta.
Zaczynamy na plaży j. Myśliborskiego i jedziemy jednym z wytyczonych szlaków pieszo-rowerowych.
Szlaki biegną sobie wzdłuż jeziora, ale to raczej typowe szlaki piesze, bo nawierzchnia do jazdy rowerem nadaje się średnio, no chyba że ktoś ma takie szerokie opony jak my i do tego bardzo to lubi 🙂
Inna sprawa to oznakowanie. Nie wiem kto wymyślił taką formę oznakowania szlaku, ale do mnie ona zupełnie nie przemawia, brak jakiejkolwiek estetyki. W porównaniu do tradycyjnie znakowanych szlaków pieszych na drzewach, wygląda to makabrycznie.
Jadąc wzdłuż jeziora spotkaliśmy też pewnego Pana który pochwalił nam się, że jego firma to robiła. No nie wiem, ja bym się chyba nie przyznał 😉
Na termometrze ponad 20 stopni więc Korba szybciutko postanawia skorzystać z niestety dość śmierdzącej wody j. Myśliborskiego.
No jeszcze raz, rzuć jeszcze raz 🙂
Krótka wizyta na cmentarzu wojennym z czasów II Wojny Światowej.
I pojechaliśmy dalej szukając po drodze znaków żółtego szlaku pieszego, którego chcieliśmy się trzymać.
Pierwsza zasada stawiania tablic informacyjnych mówi, aby nie stawiać ich twarzą na południe, bo szybko blakną 🙂
Kolejny cel to grodzisko położone na wzgórzu nad jeziorem. Dzisiaj wygląda jak zwykła górka, ale za to z fajnym widokiem na okolicę.
Mieliśmy jechać żółtym, ale ten poszedł do głównej drogi, a tymczasem pojawił się jakiś stary niebieski, który bardzo nas zaintrygował.
Kolejne km wzdłuż jeziora, to kilka dojść do wody i piękne łąki, czytaj fajne miejsca na nocleg 🙂 Po kolejnej z kąpieli Korba zaczęła nieco utykać na jedną z łap, prawdopodobnie od zimnej wody, ale żeby nie kusić losu postanawiamy mocno skrócić dalszą trasę i jedziemy już tylko na południowy skraj j. Chłop (które chcieliśmy objechać), zobaczyć jak wygląda zrobione tam miejsce odpoczynkowe.
Czółnów. Z kościoła ostała się tylko wyremontowana wieża.
Nad jeziorem, sporo ludzi, kilkanaście samochodów, kilka wiatek z ławkami, palących się ognisk i… ogólny spokój i cisza. Żadnej muzyki, krzyków, normalnie pełna kultura, aż postanowiliśmy sobie zrobić tutaj dłuższy odpoczynek.
Do tego woda w jeziorze czyściutka, tylko bardzo, bardzo zimna. Korba po dwóch wizytach po kija wróciła mocno zmarznięta i znowu zaczął się chwilowy problem z łapą, czyli jednak chodzi o zimno. Dobrym lekarstwem na to był obchód wszystkich ludzkich stanowisk, wyżebranie kiełbaski, a po napełnieniu brzuszka poleż w hamaku 🙂
Dalej już spokojnie wracaliśmy do Myśliborza.
Najpierw kierunek Głazów.
Za Głazowem wjeżdżamy na plac budowy, sprawdzić jak idzie budowa drogi rowerowej na Trasie Pojezierzy Zachodnich.
Za wyjątkiem około 250 metrowego odcinka na którym firma budująca ma problemy z podłożem, trasa jest w całości przejezdna.
Błoto na szczęście można ominąć bokiem.
Już teraz kręci się tutaj spora ilość rowerzystów.
Częściowo jest już nawet położony asfalt.
Ostatnie kilka km Korba pokonuje w koszyku rowerowym. No, chyba już czas powoli odpalać naszą turbo taczkę 🙂
Potem nasz plac budowy zmieniamy na kolejny – obwodnicy drogowej Myśliborza, którą docieramy w okolice starego dworca kolejowego.
Na koniec dnia jeszcze rzut oka na jezioro, kolejna porcja lodów (bardzo dobrych) kupiona na plaży i można wracać do domu 🙂
Trzeba powiedzieć, że okolice Myśliborza mają jeszcze dużo nieodkrytego przez nas potencjału.
Najnowsze komentarze