Do Krajenki

Dość nietypowo, bo tym razem na pieszo i z plecakiem. Wanda pojechała w delegację, więc zamiast siedzieć w domu poszliśmy z Korbą odwiedzić naszego dobrego kolegę Zbyszka. Najpierw pociągami do Skórki, a potem już tylko na piechotę, dość naokoło.

Plan był prosty, nie wychodzić z lasu 🙂

Najpierw kierunek Plecemin, a po drodze taka fajna szutróweczka ze szlakiem rowerowym się marnuje… 😉

Po powrocie z Danii, widząc to z oddali pomyślałem, że może jaki schron do nocowania… no niestety nie, leśnicy składują tu swoje dobra, a oprócz tego hodują niezliczoną ilość owadów.

Plecemin, na skrzyżowaniu we wiosce Dąb Plecek.

I kapliczka, pięknie odnowiona.

Mają tu ciekawie zorganizowane miejsce odpoczynku, o którego zawartość kulturalną dba jaki miejscowy rzeźbiarz.

Plecemin to także bogactwo śliwek, czarnego bzu i Kani rosnących przy miejscowości. Co oznaczało, że mój bagaż jedynie się powiększał. Choć nie miałem dużego plecaka, bo nie potrzebowałem rzeczy do nocowania, to swoje ważył, jak i dwie torby ze zdobyczami natury, przewieszone przez ramię.

Skorzystaliśmy z miejscowego szlaku i nieco skróciliśmy sobie drogę.

Kierunek Żelazny Most, czyli stary kolejowy most nad Gwdą koło Płytnicy.

Tutaj czas na przepak, zjedzenie kanapek w celu zrobienia miejsca na czarny bez i idziemy dalej. Mniej więcej połowa z 30 km już za nami.

Na nasypie jeszcze dokładamy do torby mega Kanie.

Przed miejscowością Sokolna natrafiamy na pozostałości po starym cmentarzu ewangelickim.

Dalej przez Paruszkę poszliśmy w kierunku Krajenki. W zasadzie to już nieco człapałem ze zmęczenia i bólu stóp.

Hubertówka przed Krajenką.

W zasadzie całkiem dobre miejsce na zimowy nocleg 🙂

Resztkami sił doczłapałem się do Zbyszka, który wyglądał jakby się wybierał na narty. Niestety, ze złamaną nogą  raczej nie da rady.

Spore zakwasy na udach, nie pamiętam kiedy ostatnio przeszedłem 30 km ale to było chyba za 30 lat temu, jeden odcisk i pogaduchy do późna w nocy sprawiły, że drugiego dnia odpuściłem kolejny spacer. Zresztą jeszcze się nie nagadaliśmy 😉

Wrażenia z chodzenia ogólnie pozytywne, choć dużo ciężej niż na rowerze i krajobraz zmienia się dużo wolniej. Kto wie, może urozmaicimy nasze wycieczki o piesze spacery 🙂

Komentarze

komentarzy