Ze Szczecinka do Koszalina

Tym razem trasa, której już dawno nie robiliśmy, bo ze Szczecinka na północ województwa do Koszalina, ale intermodalnie bo z wykorzystaniem kolejki wąskotorowej z Rosnowa. Zapowiadało się nieźle, a że na dodatek na wycieczce miał pojawić się nasz kolega Zbyszek, to trzeba było jechać.

Zacząłem z Korbą i Zbyszkiem ze Szczecinka. Wiadomo, że zaczynamy od kąpieli Korby, sami tylko zanurzyliśmy nogi, bo woda jednak swoją czystością do kąpieli nie zachęcała. Korba miała na ten temat inne zdanie, poza tym ona musiała się schłodzić.

Ze Szczecinka pojechaliśmy w kierunku Mosinki, mijając po drodze między innymi ten bunkier.

Do tego kilka błotnistych odcinków specjalnych.

Kolejnym przystankiem na trasie było Juchowo Farm, czyli eko farma która także wynajmuje swoje podwoje dla gości. Tutaj dołączyła do nas pozostała część grupy, czyli Wanda z Grelusami.

Okoliczne tereny, to właśnie pola uprawne Juchowo Farm.

Na farmie nabraliśmy wody i pojechaliśmy na poszukiwania miejsca na nocleg.

Sporo było łąk dookoła, a dogodne miejsce wybraliśmy tuż przy jednej z bocznych dróg.

Za to z bardzo ładnym widokiem.

Sobota miała być deszczowa, ale przy temperaturze 20 stopni Celsjusza, to chyba nie ma znaczenia.

Co ta Wanda tam wiezie? Aha, znowu przyszedł grzybowy czas 🙂

Grelus hucznie zapowiadał, że trasa będzie asfaltowa.

Ale jego w tej materii, za słowo trzymać nie można 😉

Po południu dotarliśmy do Grzmiącej. Zrobiliśmy szybkie zakupy, zjedliśmy obiad przed Dino, a w zasadzie za nim i pojechaliśmy dalej.

Dalej pojechaliśmy nasypem kolejowym w kierunku Bobolic. Mieliśmy w planach jeszcze trochę dzisiaj przejechać, ale kogoś dopadło lenistwo i wylądowaliśmy na jednej z pobliskich łąk.

Pod wieczór przelatywały nad nami klucze Żurawi.

Wczorajsze lenistwo i niedzielny deszczowy poranek zweryfikowały nasze plany. Przyszedł czas na skróty, dla odmiany asfaltowe.

Prowadziły przez Chmielno, z ciekawym kościołem filialnym pw. świętego Jana Chrzciciela.

Obraliśmy kierunek na Wojęcino, gdzie nad jednym z jezior zjedliśmy obiad.

Po minięciu Krępy okazało się, że mamy prawie godzinę zapasu, więc co by nie czekać na pociąg w Rosnowie zostaliśmy w lesie.

Jedni poświęcili czas na relax inni zbierali borówki, na poobiedni deser.

Korba dzielnie pilnowała Zbyszka, bo coś oczka mu się same zamykały 😉

Na koniec przez las dotarliśmy do Rosnowa.

Tutaj skorzystaliśmy z oferty Koszalińskiej Kolei Wąskotorowej (przewóz roweru jest bezpłatny) i pojechaliśmy nią do celu naszej podróżny.

Jest to dobry pomysł na urozmaicenie sobie wycieczki. Choć wagony latają po szynach jak szalone, to uważamy że warto. Więcej informacji na temat TKKW Koszalińska Kolej Wąskotorowa znajdziecie na ich stronie, czyli tutaj.

Na koniec szybki rowerowy transfer z dworca Koszalin Wąskotorowy na Koszalin i powrót zapchanym po brzegi rowerami i ludźmi „Sztormem” do domu. W końcu znowu pod namiotem!

Komentarze

komentarzy