Dookoła j. Lubie

Na kolejny weekendowy wypad na rowery umawiamy się z Olą i Pepi w Drawsku Pomorskim z planem na weekend, aby zrobić pętle wokół j. Lubie. Był pomysł, aby pierwszy nocleg zrobić właśnie nad tym jeziorem, ale napotkana po drodze łąka przy samej Drawie i dość późna godzina sprawiły, że modyfikacja naszego planu nastąpiła szybciej niż się spodziewaliśmy 🙂

Przejeżdżamy przez Drawę i jedziemy w kierunku Mielenka Drawskiego.

Odremontowany zabytkowy kościółek w Mielenku prezentuje się bardzo okazale.

Na wysokości leśniczówki w Dzikowie wjeżdżamy na szlaki prowadzące po południowej stronie j. Lubie w kierunku Karwic.

Pierwszy, krótki odpoczynek nad j. Lubie, na wyznaczonym miejscu do odpoczynku, po uprzednim uzyskaniu zgody od NATO!!!

Kawałek dalej, niejako od kuchni natrafiamy na gnieżdżącą się na drzewach kolonię Kormoranów.

Jadąc szlakiem z drzewkiem trafiamy jeszcze na punkt widokowy.

Najszczęśliwsze na wycieczce były oczywiście psiaki. Tyle lasu i wolności 🙂

Przed samymi Karwicami Wanda poszukuje mostu nad kanałem.

I okazało się, że był, tylko nieco bliżej brzegu jeziora 🙂

Jeżeli z jakimś grzybem można pomylić Kanię, to chyba tylko z tym, choć i tak wydaję się to bardzo trudne.

Pałac w Karwicach.

Za Karwicami jedziemy dalej po wyznaczonych szlakach.

Pole namiotowe Murzynka. W miarę duża przestrzeń nad samym jeziorem, kilka wiatek, dwa kręgi ogniskowe, dwie latryny, ale żeby miało się tutaj zmieścić 200 osób?

Robimy krótki odpoczynek na zjedzenie obiadu i jedziemy dalej.

Tereny są fantastyczne, ale podczas całej wycieczki nie spotkaliśmy żadnych rowerzystów, jedynie grupę na quadach i drugą w terenowych autach.

Po drodze jest dużo miejsc do odpoczynku, jak to Ola powiedziała można sobie po drodze wiatkować 🙂

Po wyjeździe z terenu poligonu na Sienicę, na chwilkę skończył się las.

Dalej podążyliśmy na Orle, gdzie zrobiliśmy zapasy wody i pojechaliśmy w poszukiwaniu miejsca na nocleg.

Idealne miejsce było nad j. Orle Wielkie. Miejsce ogniskowe, trochę trawy na postawienie namiotów i sporo drewna na ognisko. Cyk myk i woda na herbatę już wstawiona.

A na danie główne były pieczone ziemniaczki z kotletami z Kani. Na deser pieczone gruszki 🙂

Księżyc w pełni nieźle dawał czadu. Trzeba powiedzieć, że jak na zdjęcie zrobione z ręki z aparatem na kolanie, przy czasie naświetlania 2s. wyszło całkiem nieźle 🙂

Nasza miejscówka za dnia.

Gdy zapytałem Wandy po co jechaliśmy aż do Orlego, co tu jest takiego fajnego, to w odpowiedzi usłyszałem, że nie ma na mapie kawałka szlaku i trzeba by go poszukać 🙂 no to sobie z rana poszukaliśmy, przy czasem padającym deszczu. A było czego szukać, bo oznakowanie pozostawiało wiele do życzenia.

Ale za to jego przebieg był bardzo fajny.

W drodze do Orle po porannej zabawie w poszukiwaczy szlaków.

Wjeżdżając do miejscowości od drugiej strony napotykamy na taki pałacyk myśliwski.

Dalej kierunek Lubieszewo.

Tym razem jednak nie odwiedziliśmy Ryby Lubie, ale pojechaliśmy zobaczyć jak wygląda Karczma Tyrolska i co tam dają do jedzenia. Dla wegetarian było trochę serowego jedzenia, dobrego jedzenia, choć ceny też były dość dobre. Owszem, można zapłacić 25zł za talerz zupy, ale niekoniecznie za talerzyk zupy która ledwie dno przykrywa. Aczkolwiek była pyszna, to fakt. Jadąc dalej jedziemy na skróty do szlaku. A że nasza polna droga nagle postanowiła ostro wspiąć się do góry, to dziewczyny pomyślały sobie, że dużo łatwiej będzie jechać po łące 🙂

Skończyło się na długim spacerze, ale za to w przepięknych okolicznościach przyrody 🙂

Ale za to jakie zadowolone z siebie były.

Dalej czekało na nas sporo ładnych widoków.

Kania gigant.

I jeszcze widok na j. Lubie.

Do Drawska Pomorskiego jedziemy cały czas po terenie.

Mocno pagórkowatym terenie.

Na koniec drogą rowerową nad j. Okra i jesteśmy przy samochodach.

Jak to Ola powiedziała, to były dwa piękne dni w leśnej kąpieli. Następne pewnie już za tydzień 🙂

Komentarze

komentarzy