Można by powiedzieć znowu ten Godków. Tym razem wycieczkę tu zaczynamy, z planem dojechania do Berlina. Na początek tradycyjnie ścieżką rowerową do Siekierek, aby nad Odrą poszukać miejsca na nocleg.
Po drodze czynimy prace porządkowe po tym, co zrobiła tutaj ostatnia burza. Kilka krzaków dość znacząco wtargnęło na drogę, więc trzeba było się ich pozbyć.
No i trzeba przyznać, że teraz jest tutaj wyjątkowo pięknie. Mnóstwo zieleni, dookoła kwitnących kwiatów, aż chce się jechać.
No i jechałoby się, gdyby nie moja tylna opona, która zaniemogła na ostatniej wycieczce i nie została wymieniona. Liczyliśmy na to, że jeszcze trochę przejedziemy, ale… ona chyba już na to nie liczyła, bo drut wyszedł dość mocno. Póki co dętkę udało się skleić, drut zaczepiliśmy o szprychy i z nadzieją pojechaliśmy dalej.
Oooo będzie filmik, nie wiadomo tylko w którym stuleciu, ale będzie 😉
Akcja krzaki tego dnia miała przynajmniej kilka odsłon, czym skutecznie opóźniała naszą wycieczkę.
A do tego jeszcze ta opona, która w Nowym Objezierzu skończyła się na dobre. Na szczęście w miejscowości, koło sklepu. Sklep co prawda był już zamknięty, ale na przeciwko jest dom z dużym srebrnym dzwonkiem, wystarczy zadzwonić i ładnie poprosić 🙂 Więc gdy jedni byli zajęci konsumowaniem lodów ja zrobiłem interes z chłopakami siedzącymi w okolicy na ławeczkach i kupiłem nówkę sztukę oponę Continentala za 25 zł 🙂 Szczęście nam sprzyjało. Co prawda chłopaki jak się przekonali że Korba pije piwo, to chcieli dokonać wymiany barterowej, ale gdy dowiedzieli się że ona może dużo wypić, to odpuścili 😉
Dworzec w Żelichowie.
Mocno po zmroku docieramy w okolicę rzeki, i spiesząc się przed nadejściem fali komarów rozbijamy namioty.
Trzeba powiedzieć, że w okolicy stało już kilka namiotów ludzi, którzy przyjechali tu chyba na wędkowanie.
W sobotę pierwsze kroki kierujemy do Muzeum w Siekierkach.
Można tu znaleźć sporo eksponatów, pamiątek po idącym tędy wojsku.
Ale są też prywatne rekwizyty Pani która tam pracuje, jak choćby przerobiony rowerek na którym kiedyś jeździła.
Jeszcze chwila zadumy na cmentarzu i jedziemy dalej. Grelusy mają ciśnienie aby pojechać po terenie, a my wracamy na asfalt, jazdy w terenie poszukamy nieco dale,j jadąc koło Odry do Gozdowic.
Po drodze przypominamy sobie o restauracji z Starych Łysogórkach, gdzie dwójka starszych osób uraczyła nas pysznymi pierogami z truskawkami. Wszystko świeże i jeszcze domowa śmietanka 🙂 jedynie Grelusy przegapiły tę jakże smaczną atrakcję 😛
Po przekroczeniu granicy promem jedziemy w kierunku Wriezen.
We Wriezen zakupy, kebab i ciśniemy dalej.
Pomnik osiedleńców.
Z Wriezen pojechaliśmy na Strausberg, robiąc kilka małych skrótów na trackingu.
Dzieła miejscowych artystów
Pałac w Reichenow-Moglin.
Kościół w Pradikow.
Dalej kierunek Klosterdorf.
Z Klosterdorf jedziemy na północ w poszukiwaniu miejsca na nocleg, co nie trwało długo.
Może nie było idealne, bo nieco było słychać samochody z pobliskiej drogi, ale w nocy w ogóle to nie przeszkadzało. Szczególnie jak się pojechało S-bahnem na imprezę potańczyć Lindy do centrum, by potem w środku nocy wrócić do obozu. Nogi bolały okrutnie, brak snu w niedzielę też nie był sprzymierzeńcem, no ale warto było 🙂
W niedzielę zwiedzanie Strausberga zaczynamy od pobliskiego lotniska.
Potem miasto,lody, plaża i musimy gonić znudzonych częstymi przerwami Grelusów.
Lichtenower Ziegelei
Przy okazji można się także dowiedzieć o atrakcjach w okolicy.
Niestety mi tego dnia po nocnych wojażach na parkiecie, wyjątkowo nie szło, że nawet za bardzo zdjęć nie chciało mi się robić.
Tego dnia udało dojechać się jedynie do Erkner, skąd pociągiem wróciliśmy do Szczecina. Takie połączenie wycieczki z imprezą taneczną to fajna sprawa, ale w niedzielę powinien się jeszcze znaleźć czas na hamakowanie, tudzież odsypianie trudów nocy 🙂
Najnowsze komentarze