Z Choszczna do Godkowa

Póki dzień jeszcze długi, a komarów w lasach sporo jedziemy na asfalty, zobaczyć co tam słychać na trasie pomiędzy Choszcznem a Godkowem, z ukończonym już prawie w całości odcinkiem do Barlinka. Na wycieczkę zabieramy naszych znajomych z Belina, Guntera i Gertrudę, ciekawych co tam nowego powstało na Pomorzu Zachodnim.

Pogoda co prawda w sobotę nie napawała optymizmem, ale ponieważ było dość ciepło, to taka lekka mżawka wcale nie przeszkadzała.

Na wyjeździe z Choszczna kierujemy się na stary nasyp kolejowy po którym idzie wyasfaltowana już droga rowerowa.

Jechało się łatwo i przyjemnie, no może trochę pod wiatr, ale na początku nie był jeszcze tak uciążliwy, więc szybko meldujemy się przy starym dworcu w Lubianej. My ucinamy sobie pogawędkę z gospodarzem, a Korba z kozami, które były bardziej ciekawskie od niej 🙂

Niedługo będzie tutaj można wynajmować noclegi 🙂

Gunter i Gertruda.

 

Korbę raczej oszczędzamy na asfaltowych drogach, więc na każdym odpoczynku w ruch idzie piłeczka, no bo liczba km musi się zgadzać 😉

Zamieszkany dworzec w Płotnie.

Dwór w Pełczycach, przez które tylko przelatujemy kierując się na obiad do Barlinka.

Na Strzeleckiej 18 mieści się restauracja z bardzo dobrym jedzeniem, a pod nr 23 ten piękny dworek/pałacyk.

Dalej pojechaliśmy na krótkie zwiedzanie Młyna Papiernia.

Następnie przez Mostkowo na nocleg koło Sulimierza, do Agroturystyki Sielski Zakątek. Ceny w czasach Covidu nie są tam niskie, ale nasi znajomi z Niemiec z racji wieku potrzebowali normalnego łóżka, a to było idealne miejsce na trasie i w dodatku jeszcze dostępne, które jak się okazałobyło warte odwiedzenia, a do tego ma dobre warunki pod namiot.

Wracamy na szlak do Sulimierza i ciśniemy na Godków.

Na tym odcinku szlak jest jeszcze w powijakach, więc chcąc ominąć główne drogi, czekało nas kilka odcinków po terenie.

To był chyba ostatni gorący dzień, więc Korba dostała dodatkową ochronę…

Trzcińsko Zdrój, koło nowo powstałej informacji turystycznej znajduje się rower, ale za to jaki konkretny.

W Trzcińsku skończyliśmy naszą wspólną wycieczkę, bo Gunter z Gertrudą pojechali na pociąg do Schwedt (dalej do Berlina) a my udaliśmy się w kierunku Godkowa.

Tym razem mając spory zapas czasu zjeżdżamy ze szlaku w Jeleninie, aby poleżeć nieco nad jeziorem i dać się wyhasać Korbie.

Na koniec dla zabicie czasu, gdy wiatr był największy szczególnie na otwartym terenie, jedziemy powalczyć z nim w kierunku Mirowa, zobaczyć co tam słychać w Marigoldzie. Poza wiatrem słychać nic nie było, cisza i spokój i żadnych turystów. Nawet z gospodarzami się minęliśmy.

No to znowu kończymy wycieczkę na peronie w Godkowie. Coś czuję, że nie ostatni raz w tym roku… 😉

Komentarze

komentarzy