W ramach urodzinowej wycieczki Wandy zabraliśmy turbotaczkę i pojechaliśmy zmęczyć się na asfalty trasy pojeziernej, co nie znaczy, że samymi asfaltami jechaliśmy, po prostu były 🙂
Wieczorem dojechaliśmy pociągiem do Morzycy, a dalej rowerami do lasu w którym było „Zanocuj w lesie”, choć bardziej adekwatna nazwa o tej porze roku „Zanocuj z komarami” 🙂 To także jeden z powodów dla których pojechaliśmy na otwarte przestrzenie.
W sobotę prognoza pogody mówiła o możliwych opadach, ale jak na złość deszczowe chmury mijały nas bokiem.
Zanim obraliśmy kierunek na asfalty trasy pojeziernej Wanda postanowiła zobaczyć kilka megalitów pomiędzy Pomiętowem a Karskiem.
Ciekawe miejsce, które mogłoby być atrakcją turystyczną w gminie, tylko ktoś musiałby się wysilić i zrobić dojazd, albo chociaż dojście 🙂
Ruiny kościoła i zabytkowe nagrobki w Pomiętowie.
Dobropole Pyrzyckie – wydajniejsza praca każdego, lepsze warunki życia wszystkich!
Następnie obraliśmy kierunek na Lubianę, gdzie mieliśmy w końcu wskoczyć na te obiecane asfalty 🙂
Skansen kolejowy w Lubianie cały czas powiększa się o nowe eksponaty.
Pełczyce. Przejechaliśmy przez miasto, zjedliśmy bardzo dobre lody nad jeziorem i pojechaliśmy na obiad do Barlinka.
Pod wieczór jeszcze dokręciliśmy kilkanaście kilometrów w poszukiwaniu noclegu, który znaleźliśmy w okolicach Sulimierza rozbijając namiot wraz z już padającym deszczem.
Rankiem znowu słoneczko, a do tego wiatr, zdecydowanie większy niż wczoraj, a my oczywiście mieliśmy jechać naprzeciw niemu.
Myślibórz, czas na drugie śniadanie, czyli lody 😉
Korba podczas przerwy nie ma czasu na odpoczynek, ona zawsze ma czas na zabawę 🙂
W końcu dojechaliśmy do jednego z najładniejszych odcinków tej trasy pomiędzy Pniowem a Dobropolem.
Przed Dobropolem zjechaliśmy z trasy pojeziernej, aby zobaczyć co tam słychać na krzywych drogach asfaltowych do Stołecznej.
Drogą z Piaseczna dojechaliśmy do Gogolic.
Dalej w kierunku Narostu.
Postanowiliśmy ominąć Trzcińsko na rzecz kilku drzew czereśniowych koło Narostu i warto było, bo owoce były już dojrzałe, a z zebranych wyszło kilka słoiczków przetworów 🙂
Mieliśmy skończyć w Godkowie, ale Witnica była nieco bliżej 🙂
Lato to nie jest dobry czas na rowery. Na polach słońce i muchy, a w lesie komary, no ale jakoś trzeba sobie z tym radzić 😉
Najnowsze komentarze