W zasadzie to nie bardzo nam się chciało jechać na weekend, ale skoro byliśmy umówieni z Olą, to postanowiliśmy zrobić naszą zaległą trasę, czyli tereny pomiędzy Płotami a Gryficami.
Z Płot ruszamy na północ, a za Karczewiem zjeżdżamy w kierunku Regi.
Korba szybciutko postanawia skorzystać z możliwości kąpieli.
Jest słoneczko, nie ma wiatru, no to może czas na małą przerwę?
Droga, jak to droga, jedna kończy się w lesie, a druga zaczyna na polu 🙂
Natura nas dość pozytywnie zaskoczyła już na samym początku wycieczki.
Barkowo, pozostałości po kompleksie gospodarczym, szczególnie szkoda tego dworku, który w latach świetności musiał wyglądać bardzo okazale.
Za miejscowością znowu zjeżdżamy nad Regę, a w zasadzie j. Rejowickie.
Na kawałek musimy zjechać na asfalt, aby przejechać przez most nad Gardominką.
A potem znowu szybciutko nad rzekę. Chociaż pewien miejscowy mówił, że tędy się nie da i do Lubina powinniśmy jechać po asfalcie, to my jednak mając w zapasie dużo czasu albo za mało km do zrobienia, postanawiamy to sprawdzić.
Drogi czy też ścieżki były różne, ale jechało się.
Wszystko było dobrze dopóki nie wjechaliśmy pomiędzy bagna a Regę. Co jest Wanda? A nic, sami zobaczcie 😉
No więc była lipa. Znaczy się dookoła było bardzo pięknie, tylko nie za bardzo można było się przez tą wodę przedostać. Nawet ściągnąłem buty, podwinąłem spodnie i wszedłem zobaczyć jak jest głęboko, ale dno było tak zamulone, że nie miało to większego sensu.
Jeszcze tylko Pepi postanowiła sprawdzić, czy aby na pewno się nie mylimy. No nie myliliśmy się.
Mała zawrotka i wracamy na pola.
W Lubinie przy jednym z gospodarstw można spotkać takie zabytkowe cacko.
Za miejscowością znowu zjeżdżamy nad Regę, zobaczyć Elektrownie Wodną Rejowice.
Dalej mieliśmy jechać dojazdem pożarowym nr 13 w kierunku Gryfic, fajna szutrówka wykorzystywana przez rowerzystów, ale znaleźliśmy lepszą drogę, nad samą Regą.
Takie widoki same wymuszają krótką przerwę, do pełni szczęścia brakowało nam tylko widoku Zimorodka.
Wracamy na szutrówkę i jedziemy do miasta na obiad.
Do Gryfic wjeżdżamy przez Park Miejski.
Krótka wizyta w ogrodzie japońskim.
Na obiad jedziemy do Browaru Folga, my na parkingu zajmujemy się konsumpcją, a dziewczyny zabawą.
Jak Gryfice, to i Gryf musi się znaleźć.
Dalej w kierunku Rotnowa kierujemy się asfaltem, nieco nadrabiając czas.
Stary cmentarz przed miejscowością.
Zabytkowy kościół w Rotnowie.
Z Wyszoboru w kierunku Natolewic jedziemy starym nasypem kolejowym.
Kościół Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Natolewicach.
Za Natolewicami przekraczamy S3 i na pobliskich łąkach w pobliżu rzeki Brodziec znajdujemy sobie dobrą miejscówkę na nocleg. W nocy miało być dwa na plusie, a było kilka na minusie.
Wyspani i wypoczęci, świtem kolo południa ruszamy w trasę. Stary dworek w Pniewie.
Żwirownia koło Pniewa.
W niedzielę chyba nieco mocniej wiało, więc gdy było to możliwe trzymaliśmy się lasów.
Nad jeziorkiem w środku lasu robimy krótką przerwę na drugie śniadanie. Przy okazji jesteśmy świadkami zwalenia się dość potężnego drzewa na drogę.
Ciekawski Lisek.
Poniżej Wicimic mieliśmy przeprawić się przez Rekową, ale po moście zostało wspomnienie, więc małym objazdem udajemy się w kierunku Dąbia.
Po drodze Wanda znajduje bardzo fajne płytki, którymi ktoś zasypał dziurę w drodze, a według niej będą dobrze nadawać się jako podstawki do kwiatów. No to pakujemy kilka do koszyka i w drogę.
Pola to nasza zmora, szczególnie gdy jedziemy pod wiatr. Dlatego na obiad zatrzymujemy się w lesie, wciągamy makaronik, krótka drzemka i jedziemy na dworzec w Płotach, co by Ola zdążyła na pociąg.
Kopalnia koło Słudwi.
Jeszcze kawałek po starej linii kolejowej i jesteśmy w Płotach.
Most kolejowy nad Regą.
Wycieczkę kończymy na dworcu, gdzie rozjeżdżamy się do domów. Musimy się wybrać w te okolice jeszcze kilka razy, bo jeszcze sporo zostało tu do zobaczenia.
Najnowsze komentarze